W województwie lubelskim, w miejscowości Lubartów doszło do pomyłki. 80-letni mężczyzna przez przypadek odebrał z przedszkola nie swojego wnuka. Obcego chłopca zaprowadził do domu, dał mu obiad i włączył bajkę.
Zobacz więcej: Czterolatek w piżamie przemierzał Olsztyn
5 marca policja z Lubartowa otrzymała zgłoszenie o zaginięciu czteroletniego chłopca. Do akcji poszukiwawczej wkroczyły jednostki z Lublina, pies tropiący i 50 funkcjonariuszy. Zgłoszenie zostało przyjęte po godzinie 14. Opiekunka w przedszkolu zgłosiła, że chłopiec wyszedł z placówki ze starszym mężczyzną.
Pomyłka wyszła na jaw, gdy “porwanego” chłopca próbował odebrać prawdziwy dziadek.
- Mój ojciec odebrał z tego samego przedszkola swojego starszego, prawie 7-letniego wnuka, po czym poszedł do sali obok po młodszego. Dziecka jednak nie było. Przedszkolanka powiedziała, że dziadek już go odebrał. Ile miałam sił w nogach, pobiegłam do przedszkola - powiedziała mama zaginionego chłopca.
fot. istockc.om
Dyrekcja przedszkola od razu wezwała policję. Opiekunka zorientowała się, że zaszła pomyłka. Obaj chłopcy mają podobne imiona, podobnie się ubierają, a przez maseczki trudno rozpoznać, kto tak naprawdę przychodzi po dziecko.
- Chłopcy mają podobnie brzmiące imiona, chodzą w takich samych kurtkach i mają czapki takiego samego koloru. Z tym, że jedna jest wełniana, a druga bawełniana. Przedszkolanka dobrze znała osobę, której powierzyła dziecko. Nie skojarzyła tylko w pierwszym momencie, że dziadek odbiera nie to dziecko. Codziennie odbieranych jest u nas 150 dzieci. To bardzo duża liczba. W naszej placówce nigdy wcześniej nie doszło do takiej sytuacji, a odbierający byli niejednokrotnie legitymowani – mówi Iwona Kożuchowska, dyrektor Przedszkola Miejskiego nr 4 w Lubartowie w komentarzu dla TVN24.
Zobacz więcej: 10-latka zmarła z powodu TikToka. Seriwis zablokował dostęp w kraju
Okazało się, że starszy pan zaprowadził obcego chłopca do siebie do domu. Dał mu zupę, włączył bajkę, a na deser chłopiec dostał cukierka. Gdy 80-latek zorientował się, że się pomylił i chciał zadzwonić do przedszkola, ta akurat przybyła do domu mężczyzny.
Mama zaginionego chłopca ma nadzieję, że nikt nie poniesie konsekwencji.
– Nie widzę tu niczyjej winy. Doszło zwyczajnie do pomyłki. Dyrekcja zachowała się wzorowo. Dziękuję również przedszkolance, która zapamiętała tak dużo szczegółów i wskazała, kto odebrał mojego syna. Jestem też pełna podziwu w stosunku do policji. Reakcja była błyskawiczna, a zaangażowanie ogromne – mówi.