W piątkowy wieczór o 17 zaczęła się jedna z największych manifestacji ostatnich lat. Pojechałam wraz z moją przyjaciółką ze studiów (notabene również dziennikarką). Co mnie tam spotkało? Co mnie zaskoczyło? Jakie mam wrażenia?
Zobacz więcej: Strajk Kobiet. Na Warszawę!
Już przed 17 cała Warszawa była zablokowana. Jechałam z Żoliborza prosto na pl. Zamkowy, ale siłą rzeczy wysiadłam na pl. Karsińskich. Wraz ze mną moja przyjaciółka i kilkanaście innych kobiet. Większość z nas była ubrana na czarno i szła z transparentami. To, co zobaczyłam na początku wywołało we mnie jednocześnie oburzenie i śmiech. Przede wszystkim Ministerstwo Zdrowia przy ul. Miodowej 15 i Klasztor Kapucynów były obstawione wojskiem. Jarosław Kaczyński już nie tylko wysyła na cywili policję, ale jego łapy sięgnęły po wojsko. Dodam, że to wszystko na koszt podatnika, czyli mój oraz twój, Czytelniku. Co ciekawe, kiedy tłum przechodził obok Ministerstwa i Klasztoru nie było żadnych ataków. Manifestujący nawet nie spojrzeli w tym kierunku.
fot. Dominika Stanisławska
Po dotarciu na pl. Zamkowy doszły nas słuchy, że pseudokibice atakują manifestantów. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że Jarosław Kaczyński w swoim wtorkowym wystąpieniu, niczym Wojciech Jaruzelski, nawoływał do rozpętania wojny polsko-polskiej. Dodam, że używał do tego symbolu Polski Walczącej, co oburzyło panią Wandę Traczyk-Wstawką, która walczyła w Powstaniu. W swojej wypowiedzi jasno i zdecydowanie przeciwstawia się polityce prowadzonej przez Jarosława Kaczyńskiego.
Wanda Traczyk - Stawska - przesłanie żołnierza AKWanda Traczyk-Stawska ps. „Pączek”, „Atma” (ur. 7 kwietnia 1927 – polska psycholog, działaczka podziemia niepodległościowego w czasie II wojny Swiatowej, żołnierz Armii Krajowej, uczestniczka Powstania Warszawskiego. Przewodnicząca Społecznego Komitetu ds. Cmentarza Powstańców Warszawy. Przez wiele lat pracowała jako nauczycielka w Szkole Podstawowej Specjalnej. Zajmowała się również odszukiwaniem mogił powstańczych na terenie miasta. Była inicjatorką opieki nad cmentarzem Powstańców Warszawy, współinicjatorką ustanowienia w 2015 przez Sejm dnia 2 października Dniem Pamięci o Cywilnej Ludności Powstańczej Warszawy oraz inicjatorką budowy izby pamięci w parku Powstańców Warszawy. Realizacja: Robert Hojda Kongres Obywatelskich Ruchów Demokratycznych #KORD #UlicznaOpozycja
Opublikowany przez Włodek Ciejka Tv Środa, 28 października 2020
Po tym, jak doszły nas słuchy o pseudokibicach, postanowiłyśmy zdecydowanym krokiem przejść Krakowskie Przedmieście. Pałac prezydencki był zabezpieczony i obstawiony wojskiem. Nie potrafię pojąć dlaczego, skoro Andrzej Duda i tak nie ma nic do powiedzenia jako głowa państwa. Polacy go nie trawią, ale prawdziwą niechęcią pałają do Jarosława Kaczyńskiego. Po drodze zaczepiła mnie prawicowa dziennikarka. Jej pytanie wywołało we mnie śmiech. Cytuję „Co sądzę o finansowaniu aborcji przez państwo?”. Litości, naprawdę? Pani „dziennikarka” powinna oddać dyplom – o ile taki ma. Tu odniosę się do tego pytania i napiszę to samo, co powiedziałam tamtej Pani. Wszyscy płacimy składki na NFZ. Jeśli ktoś nie jest za tym, aby aborcja była dostępna w takiej formie, jak do tej pory, to należy cały system zdrowotny poddać prywatyzacji. Dodam, że wszyscy i tak leczymy się prywatnie, mimo że płacimy składki. Na polską pomoc nie ma co liczyć. System jest przestarzały i niewydolny, więc jaki jest sens składek? Żaden – odpowiadam. „Dziennikarka” wyraźnie poirytowana moją odpowiedzią nadal drążyła temat, ale moja koleżanka nie wytrzymała. Chwyciła mnie za rękę i poszłyśmy dalej. Opisana sytuacja miała miejsce przy kościele św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu. Kościół był nie tylko obstawiony przez wojsko, ale również obrońców krzyża. W kościele odbywała się msza, a z głośników obrońcy krzyża puścili płacz dziecka. Pragnę dodać, że płód nie płacze. Płód, który rodzi się z wadami i umiera tuż po narodzinach również nie płacze. Po co więc płacz dziecka? Cóż… tylko oni znają odpowiedź.
fot. Dominika Stanisławska
Idąc dalej spokojnie doszłyśmy do ronda gen. Charles'a de Gaulle'a, a spod niego do ronda Dmowskiego. Tam czekałyśmy na Martę Lempart, która przez ataki pseudokibiców przyszła spóźniona. Jak później się dowiedziałam – przy rondzie de Gaulle’a pseudokibice robili zadymę. Kilka osób zostało potraktowanych gazem. Do tego kolejne grupki pseudokibiców stały pod Novotelem. Mimo tego byłam pozytywnie zaskoczona, ile osób przyszło, że Polacy potrafią się zjednoczyć. Było wielu mężczyzn, jeszcze więcej kobiet. Spod ronda Domowskiego stutysięczny tłum ruszył na Żoliborz pod adres Mickiewicza 49, czyli dom prowodyra. Kiedy poszliśmy na miejsce ogarnął mnie śmiech. Nie było wiadomo, czy marsz przejdzie na Nowogrodzką czy na Mickiewicza, a mimo to dom polityka, który oficjalnie nie sprawuje władzy w kraju był cały obstawiony. Policja strzegła małego człowieka, którego i tak pewnie nie było w domu. Trudno się dziwić. Gdybym tak nienawidziła Polaków również bałabym się spać we własnym łóżku. Ok. 23 wraz z moją koleżanką udałyśmy się do domu. Z ciekawości obeszłyśmy jeszcze boczne uliczki. Każda, która prowadziła do domu Jarosława Kaczyńskiego była obstawiona, a w co drugim aucie siedzieli tajniacy.
Zobacz więcej: Zakaz aborcji - w sieci wrze - zobacz najlepsze memy!
Było bardzo spokojnie. Poza kilkoma incydentami, czułam się bardzo bezpiecznie – z resztą nie tylko ja. W tłumie kroczyli medycy gotowi nieść pomoc. To, co mnie jednak niemile zaskoczyło, to to, że na protest bez opieki przyszły małolaty. Niestety, zanim nastolatki udadzą się na protest dobrze by było, aby rodzice wiedzieli, gdzie są. Obok mnie stał nastolatek, który nie miał jak wrócić do domu, a swojej koleżance żalił się, iż jego mama nie wie, gdzie obecnie się znajduję, bo tamta na pewno nie pozwoliłaby mu przyjść. Nie dziwie się jego mamie. Sama też bym nie puściła swojego dziecka bez opieki z jednego prostego powodu – na proteście było 100 tys. osób i wcale nie musiało być tak bezpiecznie, jak było. Kolejną kwestią jest to, że na manifestacji były też po prostu dzieci. Chociaż była ich garstka, to takie wydarzenia nie są dla 10-laktów, którzy niekoniecznie rozumieją powagę sytuacji.
Mimo kilku incydentów, mojego zniesmaczenia nieletnimi i wykorzystywania wojska do własnych celów „Na Warszawę!” oceniam bardzo dobrze. Mam nadzieję, że sytuacja po piątkowym marszu ulegnie w Polsce zmianie, a rząd poda się do dymisji, czego oczekuje większość Polaków.