O Britney Spears dawno nie było tak głośno, jak w tym roku. Tak wiele zmieniło się w jej życiu - zakochała się w młodszym od niej o 12 lat modelu i trenerze personalnym Samie Asghari, zaręczyła się, a teraz po 13 latach nareszcie wywalczyła sobie wolność od kurateli swojego ojca, Jamiego Spearsa.
Chociaż oficjalny wyrok jeszcze nie zapadł, Britney zdążyła już zasypać swoje konto na Instagramie treściami, po których zdecydowanie widać, że nie są objęte żadną cenzurą. Być może chcąc odreagować lata zniewolenia, gwiazda postanowiła wyrazić swój bunt poprzez wrzucanie swojego ciała, w większości prawie nago. Pojawiły się już nie tylko sugestywne zdjęcia w bieliźnie lub topless, ale nawet całkowicie rozbierana sesja przy jacuzzi!
fot. Instagram: britneyspears
fot. Instagram: britneyspears
Teraz po raz kolejny Britney pokazała, że nie ma hamulców i w oczekiwaniu na 12 listopada, kiedy to odbędzie się ostateczne posiedzenie sądu, na którym zapadnie decyzja o zakończeniu jej kurateli, celebrytka wrzuciła na Instagram zdjęcie...swojej pupy w stringach. Post został okraszony typowym dla Britney, podekscytowanym podpisem:
Wczoraj po raz pierwszy użyłam prawdziwego aparatu fotograficznego 📷 w moim pokoju … postawiłam go na stojaku, włączyłam timer i dostałam to 💋💋💋 !!!!
fot. Instagram: britneyspears
I choć piosenkarka wciąż dostaje od fanów wiadomości pełne wsparcia oraz kibicowania, nie można nie odnieść wrażenia, że jej treści na Instagramie są dość...kontrowersyjne. Selfie są poprzetykane podniosłymi cytatami, gołymi zdjęciami i kiczowatymi grafikami. Na uwagę zasługuje również niepokojące zdjęcie, na którym Britney pozuje w skąpej koszuli nocnej, kajdankach i twarzy wymazanej sztuczną krwią.
fot. Instagram: britneyspears
Czy Britney jest już tak pewna swojej wygranej w sądzie, że nie przejmuje się niczym? Chociaż cieszymy się jej radością, to jednak wrzucane przez nią treści sprawiają, że zastanawiamy się czy aby na pewno wszystko u niej w porządku i mamy nieodparte wrażenie, że odrobina kontroli nad poczynaniami gwiazdy nie byłaby aż taka zła...