Hanna Lis jest popularną polską dziennikarką, wcześniej związaną z Tomaszem Lisem. Ze swojego poprzedniego związku z przedsiębiorcą Jackiem Kozińskim ma dwie córki - Julię i Annę. Gwiazda jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych i chętnie zdradza szczegóły ze swojego życia prywatnego. Teraz postanowiła poruszyć trudny i ważny dla niej temat, w którym opowiedziała o swojej chorobie i jej wpływie na obydwie ciąże.
Jak się okazuje, dziennikarka choruje na endometriozę, czyli gruczolistość błony śluzowej macicy. Jest to występowanie tkanki endometrialnej macicy w obrębie innych narządów. Endometrioza to choroba przewlekła, na którą cierpi nawet trzy miliony Polek! Niestety choroba jest trudna do zdiagnozowania, a wiele lekarzy bagatelizuje objawy pacjentek, o czym również nie omieszkała wspomnieć Hanna
Miałam szczęście, bo zaszłam w ciąże (a nie powinnam, to akurat zakrawa na cud), ale przede wszystkim dlatego, że trafiłam na mądrego, empatycznego lekarza, śp. profesora Tomasza Niemca, który w 1998 roku wiedział (w przeciwieństwie do większości ginekologów w Polsce) czym jest ENDOMETRIOZA. Jemu zawdzięczam przywilej bycia matką
Endometrioza charakteryzuje się bardzo silnym bólem w okolicach miednicy, często towarzyszącym menstruacji. Ból jest tak silny, że czasem uniemożliwia normalne funkcjonowanie, a nieleczona endometrioza może powodować zarówno problemy z zajściem w ciąże, jak i jej utrzymaniem. Hanna Lis przyznała, że przez endometriozę obydwie jej ciąże były zagrożone. O chorobie dowiedziała się 23 lata temu i tak jak wiele kobiet, przeszła przez szereg lekarzy, którzy mówili "taka pani uroda" lub "jest pani kobietą, więc ma boleć"
Po wielu latach bólu i lekceważenia problemu przez lekarzy, Hanna w końcu odważyła się na operację. Dziennikarka przyznała, że miała "szczęście", bo straciła tylko lwią część mięśnia prostego brzucha, w którym przez lata rósł guz wielkości pomarańczy.
Po kolejnych kilku latach bólu i lekceważenia tegoż przez kolejnych lekarzy odważyłam się zawalczyć o siebie. Przeszłam ciężką operację. O kilka lat za późno, bo "lekarze" twierdzili (znowu), że histeryzuję i "szkoda psuć taki ładny brzuszek skalpelem" - wyznała.
Podkreśla również, że nie należy słuchać lekarzy, którzy sugerują, że ból jest normalny i należy walczyć o swoje zdrowie, nawet jeśli oznaczałoby to chodzenie na milion wizyt do miliona różnych osób.
Jestem endo-free od lutego 2009 roku. Jestem matką. Jestem szczęściarą, wiem. Tak (w końcu) trafiłam na mądrych lekarzy. Ale także: kiedy ci niemądrzy wyrzucali mnie za drzwi, wracałam oknem
Endometrioza jest podstępną chorobą. Hanna podkreśla, że miała dużo szczęścia, bo trafiła na dobrego lekarza. Na Instagramie wyznała, że jej ciąża była nie tylko cudem, ale ciężką pracą lekarzy, którzy walczyli o szczęśliwe rozwiązanie i narodziny obydwu córek.
Nie jestem "perfekcyjną mamą", ale JESTEM MAMĄ, co zakrawa na cud. Ale nie było tu "cudu", a wielka praca lekarzy, którzy walczyli o moje ciąże i uratowali obie moje fantastyczne córki
Wyświetl ten post na Instagramie