Czy warto trwać w nieudanym małżeństwie dla dobra dziecka? - list czytelnika

Czasami, gdy patrzę na naszego malucha, to zastanawiam, jakby to było, gdyby życie spłatało nam takiego figla - postanowilibyśmy się rozstać. Nie wyobrażam sobie tego. Kiedy pojawia się dziecko, taki temat staje się już bardzo poważny. O ile dorośli potrafią się pozbierać, wylizać rany, to w dziecku pozostawia to ból na zawsze. Gdy spędzamy czas we troje, Leon nie daje ani mi, ani żonie nigdzie się oddalić. Nieustannie kontroluje, abyśmy oboje byli blisko niego. Broń Boże, by któreś z nas chciało wyjść do toalety lub kuchni. Leo od razu podnosi syrenę „Maa-maa!”, „Taa-taa!”. Jesteśmy potrzebni mu oboje, jednocześnie. Wtedy jest najszczęśliwszy.
Pozbawianie dziecka któregoś z rodziców to tragedia. Dziecku towarzyszy wtedy nieustanna tęsknota - raz za mamą, raz za tatą. To niezwykle trudne - czy warto być razem dla dziecka? Jeśli widzi się szanse na uratowanie związku, to pewnie tak. Ale w innym przypadku? Dziecku nie trzeba nic mówić, że jest źle, że mama i tata ze sobą nie rozmawiają, widzi to i czuje. Rośnie w domu, w którym wzorzec miłości, związku kobiety i mężczyzny jest antywzorcem.
Przeczytaj więcej wzruszających historii z życia wziętych!
fot. istock.com
Mam znajomego, który odkąd jego dziecko było jeszcze malutkie, miał problemy małżeńskie. Raz było lepiej, raz gorzej. Kilka razy słyszałem tekst, że „będą razem” póki synek jest mały. Koniec końców po kilku latach i tak się rozstali. Z jednej strony chłopczyk miał oboje rodziców koło siebie przez kilka pierwszych lat, z drugiej jednak wysłuchał ich niejednej awantury, każdą na pewno mocno przeżył. Co lepsze, co gorsze? Nie wiem. Doceniam to, co mam.
Supermamy - co sądzicie na ten temat?