Sprowadzenie na świat nowego człowieka nie jest proste. To test siły i wytrzymałości, ale mimo to są ludzie, którzy uważają, że sposób, w jaki dziecko przychodzi na świat ma znaczenie.
Choć dziś zdobycie wiedzy na temat porodu nie jest niczym trudnym, okazuje się, że nasza empatia kuleje, a zrozumienie pewnych rzeczy jest nadal zbyt trudne dla wielu osób. Nie trzeba bardzo się wysilać, by znaleźć w sieci, jak traktowane są mamusie: jak kobiety są szykanowane za karmienie dziecka w miejscu publicznym, jak są oceniane za zbyt małe lub zbyt duże brzuszki, jak kobiety są ranione za to, że poroniły. Kobiety w wielu przypadkach po prostu się usuwają, by nie być celem, wstydząc się tego, co je spotyka, włącznie z cesarskim cieciem.
Zobacz więcej: Czego nie dowiesz się na temat połogu od koleżanek?
Niedawno pewna fotografka porodowa otwarcie, że "Operacja, jaką jest cesarskie ciecie nie jest porodem." Dlatego potrzeba więcej mam, które udowadniają, że nie jest to prawdą. Olivia White, mama z Melbourne i blogerka opublikowała swoje zdjęcie i nie owija w bawełnę.
"Wiem, że to nie najlepsza perspektywa, ale aż szkoda nie zrobić sobie selfie kilka godzin po porodzie, by zobaczyć miejsce, z którego został wyjęty cały człowiek" napisała Olivia.
"Dla każdego, kto uważa, że jest to prościzna, wyobraź sobie funkcjonowanie z 15 centymetrową bliznę. Czuję się jak wypatroszony rekin, z którego właśnie wyjęli szczątki zjedzonego wcześniej surfera, a potem zaszyli mnie drutem wędkarskim. Masz wrażenie, że twoje wnętrzności próbują uciec przez szew. Jest słodko i kolorowo, dopóki znieczulenie działa. Potem czujesz się, jakby potrącił się autobus, który wrócił, by cię ponownie rozjechać tak dla pewności, gdyby nie trafił za pierwszym razem."
"Przynajmniej czujesz, że żyjesz (choć chwilami wolałabyś nie). Twoim najlepszym przyjacielem zostają babciowe majtki i tylko starasz się nie myśleć, co się z tobą dziej od pasa w dół" dodaje.
Blogerce jednak nie chodzi o to, by mówić, że to jest trudne i ciężkie.
"Wyglądam jak kangurzyca, która ma kieszonkę dla swojego kangurka - nie zmieniłabym tego za nic w świecie, bo gdyby nie taka forma porodu, mogłoby mojego maluszka nie być dziś z nami" kończy swój post.
I to całe sedno, bo nie chodzi o wyzywanie się od leniwych! Przecież najważniejsze, by maluch przyszedł na świat w najbezpieczniejszy dla niego sposób.