„Nie stać mnie na dziecko i bardzo mnie to boli!” - list czytelniczki

Dominika twierdzi, że nie może sobie pozwolić na potomstwo. Nie chce być kochającą, ale biedną matką.
„Nie stać mnie na dziecko i bardzo mnie to boli!” - list czytelniczki
fot. istock.com
21.08.2020
Katarzyna Lemanowicz

Chciałabym się podzielić tym, co najbardziej mnie boli. Ciągle słyszę o tym, że kobiety nie chcą mieć dzieci i z roku na rok rodzi się ich coraz mniej. Stawiamy karierę na pierwszym miejscu, rodzina może zaczekać. Czasami czeka tak długo, że budzimy się w wieku 40 lat i jesteśmy same jak palec. Nie chciałabym przeżyć czegoś takiego, ale chyba nie ma innego wyjścia. Dla innych to mniej lub bardziej świadomy wybór, a dla mnie – czarny scenariusz, który napisali dla mnie inni. Nie zrzucam swoich niepowodzeń na wszystkich wokół, ale w tym przypadku tak jest.

„Nie stać mnie na dziecko i bardzo mnie to boli!” - list czytelniczki

Niedługo skończę 30 lat i kiedy to sobie uświadamiam, aż robi mi się słabo. Nie tak miało wyglądać moje życie, ale nie mogę nic poradzić, że urodziłam się właśnie w tym kraju. Wydaje mi się, że tutaj nikt nie szanuje matek. Zapominamy, że bez dzieci nasze państwo będzie coraz biedniejsze, że za 20-30 lat większość społeczeństwa będzie już w zaawansowanym wieku i nie wiadomo, kto nas wszystkich utrzyma. Dzisiaj mam podobny problem. Nie wiem, jak mogłabym utrzymać dziecko, więc nie mogę go mieć.

Od 4 lat jestem mężatką. To bardzo dobry związek pełen miłości i zaufania. Idealny, żeby pojawiło się w nim potomstwo. Niestety, uczuciami dziecka nie wykarmimy i nie zagwarantujemy mu godnego startu. Będę w tym momencie bardzo szczera. Aktualnie zarabiam niecałe 2,5 tysiąca złotych na rękę. To mało, ale i tak więcej, niż większość moich rodaków. Mąż podobnie. Razem to mniej, niż 5 tysięcy miesięcznie. Niestety, nie dostaliśmy mieszkania i samochodu, więc musieliśmy wziąć kredyty.

Spłacamy je sumiennie i potrwa to jeszcze wiele lat – samochód jeszcze przez 6 lat, mieszkanie – 26... Opłaty te pochłaniają większą część naszego budżetu. Jeśli przypadkiem nie wygramy w lotto, to mieszkanie spłacimy po pięćdziesiątce. Fantastyczna perspektywa. Nic, tylko rodzić dzieci. To i tak pozytywna perspektywa, bo zakładam, że będzie nas na to stać. Że nie stracimy pracy i nie trafimy na zasiłek. Dodatkowo, mąż pracuje na umowie o dzieło, bo w jego fachu inaczej się nie da. Płacimy więc dodatkowo kilkaset złotych miesięcznie na jego ubezpieczenie zdrowotne. Dodajmy do tego jedzenie, kino raz na miesiąc i inne niespodziewane wydatki.

Ile kosztuje posiadanie dziecka?

fot. istock.com

Niektórzy mogą powiedzieć, że to i tak nieźle, bo niektórzy głodują. To prawda i bardzo mnie to boli. My jeszcze nie głodujemy, ale i tak nie jesteśmy szczęśliwi. Status finansowy nie pozwala nam z czystym sumieniem starać się o dziecko. A wiadomo, że to ogromne koszty. Kiedyś wyliczono, że to przynajmniej 100 tysięcy złotych przez pierwszych kilka-kilkanaście lat jego życia. Tyle to ja zarabiam przez 5 lat. Musiałabym tylko pracować i nic nie wydawać, żeby być spokojna. Wiem, jak ciężko jest moim koleżankom. Wcale nie cieszą się z becikowego. Szlag je trafia, że państwo tak o nas nie dba.

Płacimy ogromne podatki od wynagrodzenia, później od każdego najmniejszego zakupu, a kiedy chcemy dać państwu kolejnego obywatela, który później włoży do wspólnej kasy równie wiele pieniędzy, wtedy rzuca mu się tysiąc złotych na start. Co za to można kupić? Chyba nawet wózek jest droższy. Gdzie cała reszta niezbędnych rzeczy? Nie będę wyliczała całej listy zakupów, ale każdy rodzic wie, o czym mówię. To są tysiące złotych na samym początku. A gdzie cała reszta... I to nie są zachcianki, tylko sprawy niezbędne.

Zobacz więcej: Milenialsi nie uprawiają seksu - zapoznaj się z zaskakującymi wynikami badań!

Później okazuje się, że nie ma miejsca w publicznym żłobku czy przedszkolu. Często nie ma innego wyjścia i trzeba opłacić prywatną placówkę. Kolejne kilkaset złotych miesięcznie. Już nawet nie wspominam o tym, że jak wrócę do pracy po macierzyńskim, to przecież mogę dostać wypowiedzenie. W końcu matka nie jest już tak zaangażowana w swoje obowiązki, bo w domu czeka na nią dziecko. Znam takie historie z mojego środowiska i to prawdziwe dramaty.

Nie mam bogatych rodziców, którzy mogą mi w tym momencie pomóc. Podobnie jest z moim mężem, którego mama jest na najniższej możliwej emeryturze. To my powinniśmy im pomóc, a nie oczekiwać tego od nich. I często to robimy, kiedy znajdują się w dramatycznej sytuacji. A takie naprawdę bywają. Przy dziecku żylibyśmy w nędzy i trudno to inaczej nazwać. Nawet nie chodzi mi o własne potrzeby, bo byłabym w stanie się poświęcić. Bardziej boli mnie to, że dziecko wychowywałoby się w domu, w którym na wszystko brakuje.

W imię czego? Miłości? Niektórzy ulegają emocjom, rodzi się dziecko, pierwszy zachwyt opada, a trzeba jakoś związać koniec z końcem. Nakarmić, ubrać, zapewnić wszystko inne i jeszcze jakoś utrzymać dom. Nie wyobrażam sobie tego w naszej dzisiejszej sytuacji. Nic nie wskazuje na to, że nagle będziemy więcej zarabiać i móc się o nic nie martwić. Bardziej prawdopodobne jest to, że ktoś z nas straci pracę i nie będzie mógł jej znaleźć przez rok, dwa, kilka lat. Tak się przecież coraz częściej dzieje. A dziecko i szczęśliwa rodzina potrzebują spokoju. Nie ciągłego strachu o jutro.

Podzieliłam się moimi obawami z przyjaciółką. Stwierdziła, że przesadzam. Powinnam urodzić i jakoś to będzie. Wspaniałe pocieszenie – jakoś to będzie. Najpierw mam zostać mamą, a później się zobaczy. Nie chcę nic mówić, ale to mi przypomina eksperyment na żywym człowieku. A jak nie będzie, to co? Pomoc społeczna zapewni mi godny byt? Ktoś inny nakarmi, ubierze i zajmie się innymi potrzebami mojego dziecka? Już widzę jak mój kraj się tym przejmie. Będziemy kolejną niewydolną rodziną w statystykach. Niczym więcej.

Dziecko - ile kosztuje wychowanie?

fot. istock.com

Zobacz więcej: Miłość do dziecka determinuje większość życiowych wyborów…!

Jestem bardzo odpowiedzialną osobą. Czasami aż do przesady. Lubię mieć wszystko zaplanowane, przynajmniej ogólnie. Potrzebuję mieć pewność, że jestem na coś gotowa i nie będę tego żałowała. Nie chodzi o to, że urodziłoby się dziecko i żałowałabym tego. Na pewno nie, bo miłość jest silniejsza od wszystkiego. Mogłabym jedynie żałować, że mieszkam w takim państwie, że zdecydowałam się na potomstwo w złym momencie, że nasze życie nie będzie wyglądało normalnie. Właśnie z miłości nadal nie jestem matką, chociaż o niczym innym bardziej nie marzę.

Wiem, że dzieci rodzą się w różnych rodzinach. Wiele z nich nie ma na bieżące wydatki, ale rodzice jakoś o tym nie myślą. Zdarzyło się, to jakoś będzie. A zazwyczaj jest biednie, nerwowo, a wręcz tragicznie. Jak można dzisiaj w Polsce odpowiedzialnie zdecydować się na potomstwo? Nie wiem. Mnie zwyczajnie na to nie stać.

Dominika

Polecane wideo

Komentarze (61)
Ocena: 4.28 / 5
gość (Ocena: 3) 18.09.2020 21:23
Żenujące podejście do rodzicielstwa- wyrachowanie i wygodniutki! !!! Sam tytuł artykułu otwiara nóż w kieszeni.... ale przeczytałam argumentu bohaterki... nie chodzi o punktowanie- chodź wręcz - o to prosi! Dziecko nakręca do działania, motywuje do prady, rozwoju, działania! Obecnie są ZŁOTE LATA dla rodziców - kazda matka dwudziestolatka to przykleić! !!!z długi macierzyński, 500+,żłobki, socjal.... tylko rodzić! !!!!!!! Generalnie- dla pracowitych, aktywnych i myślących ludzi nie ma BIEDY!!!!! Tym samym dla ich dzieci. Po prostu- chcieć i pracować. I uczciwie wychowywać potomstwo. Bohaterka artykułu - ŻENUJĄCA EGOISTKA
zobacz odpowiedzi (1)
gosc (Ocena: 5) 18.09.2020 20:45
Ja mam 4 dzieci. Nie zarabiamy kokosowy. Dzieci ubieram w second rajdach bo taniej i jakość ubrań lepsza. Czy wózek musisz mieć nowy z wysokiej polki? Ja kupiłam używamy za 700 zł i cała czwórka nim jeździła. Trzeba pomyśleć zanim wyda się niepotrzebnie krocie. Dzieci lubia proste jedzenie, nie trufle za tysiące złotych. Kobieto, bez zajęcia i będzie ok. Każde dziecko przychodząc na świat przynosi ze sobą swój bochenek chleba. I to jest chyba prawda.
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 1) 18.09.2020 09:42
Jak się nie chce to każda wymówka się znajdzie. Ja również zarabiam 2.5tys. Mamy kredyt na mieszkanie. Dziecko chodzi do prywatnego przedszkola. Radzimy sobie? Radzimy! Nie przymieramy głodem, stać nas na wakacje (może nie luksusowe i zagraniczne no ale zawsze coś), stać nas na wyjście do kina czy na imprezę. Teraz w dobie Internetu można sobie pozwolić na mnóstwo firmowych ubrań kupionych taniej po czyimś dziecku, placówki prywatne wcale nie są takie drogie. A kredyt? Za wynajem mieszkania też się płaci...A tu przynajmniej coś po sobie temu dziecku zostawicie. Jak dla mnie słaby tekst, słabe myślenie i bezpodstawne wymyślanie problemu tam gdzie go nie ma.
odpowiedz
Gościu (Ocena: 1) 28.08.2020 16:59
Propagandowy bełkot. Ja zarabiam 3,5 na rękę, moja żona jest na macierzyńskim i na razie dopóki ZUS ja przejmie nie zarabia nic. Dziecko nie absorbuje aż tyle. Trzeba umieć myśleć i oszczędzić oraz zaplanować wydatki. A ty robisz z siebie ofiarę losu. Było się żenić jeśli nie masz wykształcenia? Było brać kredyt przy takich zarobkach? Kto wam go dał?
zobacz odpowiedzi (1)
Teresa (Ocena: 1) 26.08.2020 05:02
Jezeli chcesz miec dzieci i sa one na poczatku Twojej listy priorytetow, to zrezygnuj z tego co jest mniej istotne (wakacje w ekskluzywnych resortach, ubrania, duzy dom, kino, itp) Czytajac Twoj list, mam wrazenie ze nie za bardzo chcesz miec dzieci. A poza tym nie zapominaj, ze dziecko to nie tylko skarbonka bez dna - przez pare pierwszych lat bedziecie musieli sie nim/nia zajmowac 24 godziny. Wiec jezeli kochasz swoje wygodne zycie, to nie decyduj sie na dziecko.
odpowiedz
Polecane dla Ciebie