Kiedy dorastałam bez biologicznej matki, miałam głębokie obawy, czy będę w stanie być dobrą mamą. Zdecydowałam, że nigdy nie chcę mieć dzieci. Jednak życie miało inne plany, i w wieku 20 lat urodziłam córkę. Mimo początkowych obaw, byłam zdeterminowana, by dać mojej córce wszystko, czego sama nie doświadczyłam.
Od samego początku musiałam żonglować wieloma obowiązkami – byłam mamą, pracowałam i uczęszczałam na studia. Mój małżonek spędzał większość czasu w pracy, a ja byłam tą, która opiekowała się naszą córką, zajmowała się jej potrzebami i towarzyszyła jej w każdej ważnej chwili. Czułam, że jestem samotnym rodzicem, mimo że byłam w związku. Ta nierówność doprowadziła do narastającej frustracji, która ostatecznie zakończyła moje pierwsze małżeństwo.
Nowe małżeństwo i walka o równowagę
Osiem lat później, po ponownym ślubie, byłam pewna, że nie pozwolę na powtórzenie tego samego scenariusza. Mój nowy mąż i ja dokładnie zaplanowaliśmy, jak będziemy dzielić się obowiązkami rodzicielskimi. Jednak po narodzinach naszego syna, moje najgorsze obawy stały się rzeczywistością. Zmagaliśmy się z podziałem obowiązków, a ja zaczęłam doświadczać depresji poporodowej.
fot. istock.com
Z pomocą pediatry naszego syna zrozumieliśmy, że potrzebujemy wsparcia. Chociaż początkowo byłam sceptyczna wobec zatrudnienia niani, zgodziłam się na pomoc. Zatrudnienie godnej zaufania niani okazało się kluczowe. Dzięki niej zyskałam czas na zadbanie o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, co z kolei pomogło mi cieszyć się macierzyństwem i wzmocniło nasze małżeństwo.
Zatrudnienie niani nie tylko odciążyło mnie od codziennych obowiązków, ale również uratowało nasze małżeństwo. Dzięki temu wsparciu, które wcześniej odrzucałam, mogłam na nowo cieszyć się macierzyństwem i odbudować relację z mężem. Przekonałam się, że czasami przyjęcie pomocy jest najlepszym rozwiązaniem, by znaleźć równowagę i harmonię w życiu rodzinnym.