Wyszłam za mąż w wieku 27 lat. Pierwsze dziecko urodziłam rok po ślubie, a drugie po kolejnych dwóch latach. Mąż dobrze zarabiał i mogłabym zajmować się tylko domem, ale się uparłam, że chcę wrócić do pracy, nie byłam gotowa, by z niej zrezygnować. Po 5 latach od ślubu zaczęłam czuć, że nasze małżeństwo się kończy. Choć mój mąż jest najlepszym mężczyzną, jakiego znam, troskliwy, wrażliwy. Kwiaty, czekoladki, niespodzianki, zawsze, gdy miałam gorszy dzień, bajka! Ale ja czułam się zmęczona, tak bardzo zmęczona tym rodzinnym życiem. Zaczęłam rozważać zmianę pracy i wyjazd na kilka miesięcy, może nawet na rok, gdzieś zawodowo, by odetchnąć od tego życia, a potem pojawił się on...
Przystojny, tajemniczy, z seksownym głosem. Był moim klientem, ale czułam, że między nami jest chemia i że nie tylko o sprawy zawodowe chodzi. Ostatecznie wylądowaliśmy w łóżku, ale na tym się nie skończyło, po jakimś czasie ofiarował mi klucz do mieszkania, ale nie oczekiwał, że się wprowadzę, dawał mi przestrzeń i wybór. Nie powiedziałam o moim życiu, o mężu i o dzieciach.
fot. istock.com
Zazwyczaj widywaliśmy się w ciągu dnia, czasem zostawałam na noc, mój maż nigdy tego nie sprawdził. Miałam poczucie winy i zaraz po moim skoku w bok lądowałam w łóżku z mężem. Cała sytuacja zaczynała się robić coraz bardziej skomplikowana. Gdy zrobiłam test ciążowy, nie mogłam uwierzyć... jestem pewna, że to nie dziecko mojego męża. Musiałam podjąć decyzję zostawić rodzinę i ułożyć sobie życie na nowo lub zrezygnować z kochanka. Zmieniłam numer telefon, rzuciłam pracę, odcięłam się człowieka, który zawrócił mi w głowie z dnia na dzień. Nigdy mnie nie znalazł i nigdy się nie dowiedział, że został ojcem. I tylko ja wiem, że mój dwuletni synek ma przepiękne oczy po swoim ojcu…
Czemu o tym piszę? Bo trzymanie tak wielkiej tajemnicy jest ciężarem. Choć nie żałuję, liczę, że choć na chwilę odzyskam spokój, tak samo jak liczę na to, że mój sekret nigdy nie wyjdzie na jaw...