Wszystkie mają dzieci, ale urodziły je na różnym etapie swojego życia zawodowego. Co radzą innym kobietom?
Ola: „Zaczęłam pracę od razu po studiach, byłam chwilę po ślubie. To była moja pierwsza poważna praca, nie przejmowałam się tym, że mam umowę o dzieło. Nie wiedziałam, czy mi się spodoba moje stanowisko i w ogóle czy tam zostanę na dłużej, umowa o dzieło była dla mnie ok. Jednak do czasu. Kiedy zaszłam w ciążę, okazało się, że to, czy będę miała prawa do urlopu macierzyńskiego i inne prawa dla kobiet w ciąży, zależy od widzimisię mojego szefa. W przychodzi za każdym razem musiałam się tłumaczyć, dlaczego nie mam ubezpieczenia i przed każdą wizytą musiałam wypełniać specjalne zaświadczenie, żeby dostać się na wizytę z funduszu. Wiedziałam, że jako kobieta w ciąży ma prawo do takich wizyt, ale za każdym razem w rejestracji, czułam, że muszę udowadniać, że mam takie prawo, naprawdę najlepiej pokazać dowód ubezpieczenia. Pracowałam do 8. miesiąca ciąży. Potem musiałam odejść, nie na żaden macierzyński, po prostu moja umowa o dzieło nie została przedłużona. Szef wypłacił mi premię w ostatnim miesiącu mojej pracy, powiedział, że będziemy w kontakcie i może od czasu do czasu coś będą dla mnie mieli, jakieś zlecenia, które będę wykonywała w domu. Skończyło się na obietnicach.
Teraz jestem mamą, moja córka ma 7 miesięcy, za dwa, trzy miesiące zapiszemy ją do żłobka, a ja zacznę szukać nowej pracy. Od roku żyjemy z jednej pensji męża i nie jest nam łatwo. Ja bym nie radziła innym kobietom, aby zachodziły w ciążę na początku swojej kariery zawodowej. Moim zdaniem to czy ma się urlop macierzyński czy nie jest ważne, tak samo jak świadomość, że ma się pracę, do której na pewno się wróci. Dobra i pewna praca gwarantuje bezpieczeństwo i spokój dla mamy, ja przeżyłam i nadal przeżywam wiele stresów z powodu pracy.”.
Zobacz więcej: Przystojny mężczyzna, gorsze nasienie?
Martyna: „Urodziłam pierwsze dziecko w wieku 32 lat, 4 lata po ślubie, a to dla mojej rodziny było „za późno”, nie mieliśmy problemów z niepłodnością, po prostu zaczęliśmy starania o dziecko, kiedy sami do tego dorośliśmy. Wbrew wielu opiniom, nie mieliśmy problemów z poczęciem dziecka i nasza córka urodziła się zdrowa (jakby wbrew tym, którzy mówili, że jestem za stara na dziecko i w ogóle, że jesteśmy bezpłodni). Ja jestem wierna mojej firmie od 7 lat. Tam stawiałam swoje pierwsze kroki po studiach. Pracowałam na umowę o pracę, dlatego mogłam być spokojna o urlop macierzyński. Będąc na wychowawczym, zaszłam w drugą ciążę.
Teraz znów jestem na wychowawczym. W sumie nie było mnie w pracy 3 lata. Moje stanowisko jest już od dawna zajęte, ale przełożeni zaproponowali mi inne, wracam do pracy za dwa tygodnie. Ja mam szczęście, ale wiem, że nie wszystkie moje koleżanki po wychowawczym mogły wrócić na etat. Praca w niczym nie przeszkadza, można powiększyć rodzinę i pracować, nie widzę w tym żadnych sprzeczności.”.
Monika: „Ja za długo czekałam, to fakt. Przede wszystkim chciałam mieć dobrą pracę, uzależniałam od tego byt mojej przyszłej rodziny. Pracowałam, awansowałam i zawodowo byłam kimś. Ale wracałam do domu, w którym nikt na mnie nie czekał, nawet mąż, bo on ciągle w wyjazdach. Skończyłam 36 lat, nie wiem, kiedy to się stało. Odezwał się w nas instynkt rodzicielki. Długie starania, poronienie, znów starania i znów poronienie, udało się dopiero za trzecim razem. Czasem się zastawiam, czy gdybym zdecydowała się na dzieci wcześniej, to może dziś byłabym mamą dwójki lub trójki dzieci? Nie wiem.
fot. istock.com
Jestem szczęśliwa, mam rodzinę i pracę. Co bym radziła innym kobietom? Pracę można mieć lepszą lub gorszą, ale w życiu kobiety jest taki czas, kiedy lepiej rodzić dzieci niż dbać o karierę. Wiem, bo ja przegapiłam ten czas, wiem, co to znaczy długo starać się o dziecko i przeżywać ból z powodu poronienia. Gdybym mogła cofnąć czas, wolałabym zostać mamą wcześniej.”.
Ewa: „Pracę jak najbardziej można pogodzić z rodzeniem dzieci. U mnie było tak, że na macierzyńskim zaszłam w drugą, nieplanowaną ciążę, bałam się, co powie szef. 2 lata i kilka miesięcy spędziłam w domu. Dyrektor powiedział „Jak się pani wyrodzi, to proszę wraca.”. Mam już dwoje dzieci, starszy syn zaczął przedszkole, do młodszym będzie zajmuje się babcia. Śmieszą mnie kobiety, które siedzą w domu i narzekają, że nie ma pracy. Trzeba mierzyć wysoko, znać swoją wartość i nie dawać się nabrać na pracę za marne pieniądze albo na kiepską umowę.
Uważam, że owszem, trzeba od czegoś zacząć, ale jak ktoś siedzi w beznadziejnej pracy na umowę np. o dzieło od roku, ma słabe płace (można mieć umowę o dzieło i zarabiać więcej niż na etacie) i zero praw pracowników, to dla mnie to oznacza, że jest mało ambitny, w ogóle niczego od siebie nie wymaga. Myślę, że wiele kobiet uważa „mi się należy za sam fakt, że jestem kobietą”. Czasy są takie, że nie ma co się obrażać na warunki zatrudnienia, tylko szukać lepszych.”.
Czy jest jakiś dobry moment? Nie ma. Wiele młodych kobiet zadaje sobie pytanie: „A kiedy dzieci?” i tu nie ma dobrych i złych odpowiedzi. A jak było w Waszym przypadku?
Przeczytaj również: