Dzięki temu wiedziałam, jaką matką ja nie chcę być. Poczyniłam wiele założeń i między innymi przyrzekłam sobie, że ja nigdy, przenigdy:
Nie pozwolę dziecku sobą rządzić.
Nie będę spała z dzieckiem (ale to było z gruntu błędne założenie).
Nie będę skupiona na dziecku do tego stopnia, by nie widzieć i nie słyszeć innych. Na przykład: rozmawiam z jakąś mamą przez telefon, a ona w ogóle nie skupia się na rozmowie ze mną, tylko co chwilę przerywa ją wtykami w stylu: „Jasiu, nie ciągnij kotka za ogon”, „Jasiu, nie tu, tam idź”, „Jasiu no jedz tę kanapkę”, „Jasiu, mamusia mówi do Ciebie” – no właśnie, mówi do Jasia, nie do mnie, połowa rozmowy jej ucieka, nie słucha mnie, eh… nawet przepraszam nie powie… jakieś to nieeleganckie :/.
Nie będę mamą, która narzeka, że dziecko to obciążenie – nie, nie i jeszcze raz nie! Dziecko może i jest w pewnym sensie ciężarem, ale to najsłodszy ciężar świata :).
Nie będę mamą, która jak urodzi dziecko, to przestaje o siebie dbać. Obcina włosy, nie farbuje ich, nie maluje paznokci, tyje i chodzi w dresie. Wszystko odhaczam, oprócz tego, że niestety, jednak przytyłam.
Nie będę mamą, która siedząc z dzieckiem w domu, nie słucha w ogóle męża, który wraca z pracy i strasznie przynudza. Bo może wydaje nam się, że kolor kupki jest ważniejszy niż nowy kontrakt, który podpisała jego firma, a on go osobiście wynegocjował, ale… przecież trzeba troszkę poudawać, że nas to baaardzo interesuje.
Nie będę mamą, która ciągle wszystkim w koło opowiada o swoim dziecku. Warto byłoby czasem zadbać o to, by mieć inne tematy do rozmów. Tylko tak się teraz zastanawiam, czy to postanowienie miało w ogóle sens. Jak można nie mówić ciągle o największym cudzie świata? Wszyscy powinni o nim mówić, radio, telewizja i gazety pisać też!
A jaką mamą jestem? Kochającą, spontaniczną, emocjonalną i w dużej mierze kierującą się intuicją. Prawdziwą.
A jeśli chcesz się podzielić swoją historią - napisz do nas na: [email protected]
Przeczytaj również: