Rzuciłam toksyczną pracę dla moich dzieci – list czytelniczki

Zdałam sobie sprawę, że żadna, nawet ta „wymarzona praca nie jest warta koszmaru jaki przeżyłam.
Rzuciłam toksyczną pracę dla moich dzieci – list czytelniczki
fot. istock.com
15.03.2023
Katarzyna Lemanowicz

Pracę, którą uważałam za wymarzoną, rozpoczęłam trzy lata temu, dokładnie na chwilę przed pandemią COVID-19. Pracowałam z domu, z zespołem który był fantastyczny i mogłam pisać na tematy, które mnie pasjonowały. Wszystko z pozoru wyglądało idealnie.

Rzuciłam toksyczną pracę dla mojej córki – list czytelniczki

Podobnie, jak wiele innych rzeczy, pandemia zmieniła nieodwracalnie. Kiedyś dałabym wszystko za możliwość pracy zdalnej, ale w moim przypadku, marzenie o pracy w domu powoli przeradzało się w koszmar i kiedy zdałam sobie sprawę, że dosłownie nigdy nie ustawię konkretnej granicy między domem a biurem i w zasadzie nigdy z tego biura nie wyjdę, postanowiłam działać, coś zmienić.

Prawda jest taka, że praca zdalna to wygoda, ale to także niesamowite utrapienie, szczególnie kiedy zaczęłam otrzymywać maile poza godzinami pracy, z oczekiwaniem na odpowiedź o każdej porze dnia, czy nawet wieczora. Lżejsze dni pracy to było około dziesięć godzin bez przerwy na lunch. Niestety najczęściej moja praca wymagała ode mnie bycia przy komputerze do późnego wieczora i wykonywania „pilnych” zadań.

Przez bardzo długi czas uważałam to wszystko za normalne. Toksyczność mojej pracy stała się powolnym spalaniem, „wysysaczem” energii, która zaczęła pochłaniać całe moje życie. Zaczęło się oczywiście od drobnostek, w stylu powiedzenie mężowi, że muszę pracować do późna, bo pilny projekt. Ale te drobne rzeczy zaczęły się mnożyć i w rezultacie nie zamykałam komputera. Zaczęłam tracić wakacje, dni wolne, święta, praca była ze mną 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Dosłownie nie odklejałam się od telefonu. Bałam się przegapić wiadomości od szefa, nie chciałam go irytować. W pierwszym roku, pracowałam więcej weekendów niż pamiętam.

Kiedy wspominałam szefowi czy kolegom z zespołu, że jestem zmęczona, że za dużo pracujemy, szybko sprowadzano mnie na ziemię, że przecież na moje miejsce czeka kilkanaście osób i że ludzie zabiliby za taką pracę. Pamiętam, jak płakałam wieczorami, że już nie mogę, nie chcę. Że mnie to wykańcza.

Toksyczne środowisko pracy dawało się we znaki coraz bardziej. Zaniedbywałam rodzinę i co gorsza przestałam cieszyć się z drobnostek. Byłam przemęczona, sfrustrowana i omijały mnie najważniejsze wydarzenia z życia mojej malutkiej córeczki. Nie pamiętam, kiedy zrobiła pierwszy krok, kiedy wypowiedziała pierwsze słowo. To trwało tak długo, a w mojej głowie pulsowało zdanie: każdy zabiłby, za taką pracę.

Wszystko zmieniło się, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży z drugim dzieckiem. Oprzytomniałam i zrozumiałam, że już nie chcę tracić ani jednej, tak cennej sekundy z życia mojej rodziny. Bo przecież, na tym świecie są prace, w których mogę się spełniać, gdzie szef jest wyrozumiały, i przede wszystkim ma uczucia.

Nie wiem skąd znalazłam tę siłę, by złożyć wypowiedzenie i przede wszystkim nie bać się o przyszłość rodziny. Ale dzisiaj jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem i właśnie spełniam swoje faktyczne marzenie i rozpoczynam swój biznes. Adrenalina i ekscytacja z nowych wyzwań to jedno, ale najważniejsze, że w końcu walczę o siebie, rodzinę i wiem co jest dla mnie najlepsze!

 

Przeczytaj również:

 

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie