Zazdroszczę mojej siostrze życia - ona ma wszystko! - list czytelniczki

Nierówności w rodzinie mogą powodować kłótnie, a nawet doprowadzić do jej rozpadu, tak jak w przypadku naszej czytelniczki.
Zazdroszczę mojej siostrze życia - ona ma wszystko! - list czytelniczki
fot. istock.com
01.03.2023
Katarzyna Lemanowicz

Nie każdy z nas ma dobry start w życiu - jedni mają z górki, inni niestety by osiągnąć sukces, muszą w niego włożyć dużo pracy. Najbardziej niebezpieczne jest, gdy jedno z rodziny dostaje awans społeczny czy finansowy poprzez małżeństwo czy wygraną fortuny. Czy da się wtedy mieć normalne relacje z rodziną? Nasza czytelniczka zdradza, że w jej przypadku nie tylko się nie udało zachować relacji, wręcz zazdrość i wstyd bardzo je zniszczyły.

Zazdrość między siostrami - przeczytaj list

"Pochodzę ze średnio zamożnego domu. Rodzice nigdy nie musieli jakoś mocno szczypać się co miesiąc, jednak były miesiące, że było to trudniejsze. 

Jestem starszą siostrą, więc więcej pamiętam z dzieciństwa niż moja siostra. Zresztą, mam wrażenie, że ona jest idealnym przykładem tego dziecka, które się urodziło w czepku. Wszystko w życiu przychodziło jej łatwiej. Ja zawsze musiałam na wszystko mocniej pracować, dłużej się starać o to, co chciałam dostać. Miałam zawsze więcej problemów, ciągle miałam ich pełno. I zawsze jakimś cudem zostawałam sama, bo Z. miała pierwszeństwo. Bo młodsza, a ja już sobie umiem radzić. Jej wszyscy kłody usuwali spod stóp. No księżniczka, rozumiecie.

fot. istock.com

Miałam 16 lat, kiedy zaczęto podejrzewać u mnie czerniaka. Oczywiście, po diagnozie okazało się, że go mam. Naświetlania, potem operacja. Ze studiów wypadłam, bo musiałam pracować na nie sama i na utrzymanie samej siebie, nie umiałam wiązać końca z końcem. Zawzięłam się jednak i poszłam raz jeszcze. Udało się, ale potem szukałam prawie rok pracy. A ona? Na studiach wypatrzył ją head hunter i dziewczyna z małej mieściny dostała angaż jako modelka. Nie jakieś wielkie loty, ale dostawała pieniądze za kilka godzin pracy. Tymczasem ja zaczynałam od kasy w supermarkecie, studiując medycynę i ucząc się po nocach...

Z. tylko imprezowała. I to nigdy za swoje pieniądze, swoje przepuszczała na fajne wakacje, ciuchy, na które ja do dzisiaj nie mogę sobie pozwolić. Nie trzeba było długo czekać, aby spotkała zamożnego, przystojnego faceta. Rok później mieszkała u niego z wielkim brylantem na palcu wskazującym.

Ironia, co? Kiedy ja zasuwałam na praktykach w szpitalu po nocach, zmywając z siebie rzygi pacjentów, ona pławiła się w luksusie. Piękne mieli wesele. Wszyscy ludzie chyba tam im zazdrościli. Zauważyłam też jedną rzecz - ze starych przyjaciół Z. została... jedna koleżanka, której nienawidziła wcześniej, bo pomiatała innymi. Kolejna ironia.

Nie wspomniałam o jednej rzeczy: jeszcze jako mała dziewczynka marzyłam o miłości, białej sukience i... dzieciach. Teraz myślę, że to dlatego zostałam pediatrą. Kocham dzieci, nawet obce. Uwielbiam ich podejście do świata, bezpośredniość i czyste serduszka. Te pytania, których dorosłych wprawiają w osłupienie. Radość z rzeczy niewielkich i tę bezinteresowną miłość. Oczywiście moja 5 lat młodsza siostra dorobiła się tego zanim zdążyłam mrugnąć. I to bez wielkiego nakładu pracy.

Teraz ona ma wszystko: piękny dom pod lasem, dwójkę dzieci (jedno jeszcze w brzuchu), przystojnego i bogatego męża. Nie musi pracować, mąż kupił jej salon kosmetyczny, do którego ona tylko zagląda, gdy potrzebuje pieniędzy albo nowych paznokci.

A ja? Spłacam kredyt zaciągnięty na 35 lat na 39 metrów kwadratowych w dużym mieście. Biorę dyżur za dyżurem. Nie utrzymuję zbyt bliskich kontaktów z siostrą, bo źle się czuję z jej bogactwem i wszystkim, czym ja nie jestem. Nie mam też znajomych, bo nie mam dla nich czasu. Nie mam czasu dla siebie, co mówić o innych. To chyba też oczywiste, że nie mam nikogo, bo kiedy? I gdzie go poznać? Jedyny facet, który ze mną wytrzymuje i moja jedyna miłość to kot o imieniu Stefan. Tak, w tym wszystkim jeszcze czasami bywam zabawna. No bo co mam zrobić? Podciąć sobie żyły? Chyba jeszcze się łudzę, że los się odwróci, ale boję się, że nie doczekam...

fot. istock.com

Miałam wielkie marzenia. Na wszystko pracowałam sama, ciężko. I co z tego mam? Nic. Tylko ciężką harówkę i samotność. Jest mi wstyd i żal mi samej siebie. A ona nie zrobiła w życiu NIC. I ma wszystko to, o czym ja marzyłam. Najbardziej mi żal tego, że nie jestem matką, a dobry czas na dziecko właśnie mija. Nie mówię, że jest złym człowiekiem czy matką, nie mi to oceniać. Po prostu bardzo pragnę dziecka... i boli mnie, że moja ciężka praca do niczego mnie nie doprowadziła."

 

Przeczytaj również:

Polecane wideo

Komentarze (1)
Ocena: 4 / 5
Wiktor (Ocena: 4) 01.03.2023 14:44
Założenie, że świat jest nam winny sprawiedliwość i równouprawnienie jest z złożenia złe i nieprawdziwe, a do tego - jak widać - frustrujące. Użalanie się nad sobą, zazdrość i w konsekwencji zawiść, prowadzą nawet do zaburzeń osobowości. Żyjmy tak, jak pozwala nam nasz status i możliwości, nie równajmy do innych, bo nie znamy ich w każdym obszarze życia. Czerpmy radość z tego co posiadamy, a jak nie, to... zapraszam do wolontariatu w hospicjum dziecięcym, postrzeganie świata wywala się do góry kołami, i zaręczam, że szybko wrócimy na poprawne tory myślenia, docenimy rzeczy, które były dla nas czymś zwykłym i codziennym.
odpowiedz
Polecane dla Ciebie