Mom-shaming: „Kiedyś to było…” – cz. 3

To jest trzeci tekst z serii o „mom-shamingu”, czyli o tym jak kobiety, które zostają matkami zamiast wsparcia otrzymuję gorzką lekcję niezrozumienia i krytyki.
Mom-shaming: „Kiedyś to było…” – cz. 3
fot. istock.com
19.06.2020
Aleksandra Aleksandrowicz

Za każdym razem, gdy czytam w internecie wpis przytłoczonej macierzyńską codziennością kobiety, który zaczyna się od słów: „Musiałam to wreszcie z siebie wyrzucić… nie daję już rady… pomóżcie” z nadzieją zerkam na komentarze, aby przeczytać „tulę mocno… też byłam w tym miejscu… to kiedyś minie”.

I niestety za każdym razem trafia się jakaś, chyba zakompleksiona kobieta, która „wie lepiej”, bo „przeżyła więcej” a już na pewno „miała gorzej” i „jakoś dała radę”. Bo kiedyś to nie było jednorazowych pieluch, słoiczków, zabawek, pralek, samochodów a wodę nosiło się ze studni… generalnie nie było niczego.

Zobacz więcej: Mom-shaming: O tym, że to wstyd jest zawstydzać innych… chyba, że mowa o matkach – część 1

Nie wiem na ile to jest pocieszające dla tej zdesperowanej mamy, która odsłoniła się w chwili kryzysu, ale szczerze wątpię, że po przeczytaniu takiego komentarza nagle wstaje, otrzepuje kurz smutku z ramion i rusza niczym Wonder Woman z nową energią przepraszając jednocześnie za to, że nie doceniła tego, co ma.

Super kobieta

fot. istock.com

Myślę sobie natomiast, że kobieta o zerowym poczuciu empatii, która zignorowała jej ból a sama zapewne zapomniała ile miała „kiedyś” pomocy od rodziny i sąsiadek, w której głowie nie mieści się, że ktoś ma inny próg bólu i cierpliwości, poprawiła sobie jednocześnie takim komentarzem samopoczucie i dowartościowała się.

Bo nagle dostrzegam w tych krytykujący komentarzach mnóstwo kobiet, które tylko w taki sposób są w stanie zaznaczyć, że „one wszystko same”, zwrócić na siebie uwagę i dopiero do mnie dociera, że to są takie małe dziewczynki, które wołają o atencję i że tak jak one teraz negują, że komuś „bezpodstawnie” jest trudno tak kiedyś ktoś ich uczucia i wysiłek zanegował.

Pomyślmy przez chwilę czy język, którego używamy względem innych, nie jest tym, który słyszałyśmy jako dzieci? „Nie wstyd Ci?”, „Nie płacz”, „Nic się nie stało” – takie zawstydzanie i negowanie tego, co było dla nas ważne w dzieciństwie sprawia, że ignorujemy nie tylko własne potrzeby i uczucia, ale także innych… i powiem szczerze, że nie wiem co jest gorsze.

Będzie mi miło jeśli odwiedzicie mój Instagram: @autentyczna.mama

Zobacz więcej: Mom-shaming: „Ja bym tak nie mogła…” – cz. 2

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Tadam... umalowałam się wczoraj pierwszy raz od ponad 3 miesięcy 🥳 A okazja była szczególna, bo odwiedziły mnie wczoraj prawdziwe przyjaciółki ❤️ Czyli takie, które nie skomentują mojego poporodowego brzucha pytaniem „halo czy oby tam ktoś jeszcze nie został?” 🙈 Ale jeszcze przywiozą dwa opakowania czekoladowych pierogów prosto z Trójmiasta od @pierogarniamandu i wezmą najmłodsze dziecię na ręce, co bym mogła zjeść wszystko od razu 😋 Dziękuję @kucinskaaga & @milen_ix 💝 #szczesciara #poporodzie #autentycznamama #mytribe #potrzebawioski #kobietykobietom #matkapolka #postpartum #włosyjeszczesą #mojedziewczyny #szczesliwamama #najedzonamama #radościwradości

Post udostępniony przez Aleksandra Aleksandrowicz (@autentyczna.mama)

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie