Za mamusię i tatusia? Nie zmuszaj dziecka do jedzenia!

Jak ułatwić sobie i swojemu niejadkowi życie? Czy faktycznie jest szansa, żeby go zmienić?
Za mamusię i tatusia? Nie zmuszaj dziecka do jedzenia!
fot. istock.com
15.08.2021
Katarzyna Lemanowicz

„Niejadek” – to popularne wśród rodziców słowo kojarzy się zazwyczaj negatywnie. Jeśli dziecko ma skłonność do objadania mówi się, że ma „zdrowy apetyt” i „ładnie je”. Za swoje zamiłowanie do jedzenia zbiera zazwyczaj pochwały i stanowi dla wielu mam żywy powód do dumy w towarzystwie.

W tym samym czasie niejadki spędzają sen z powiek swoich rodziców. Co jest nie tak? Dlaczego nie chce jeść? Ile zjadło? Czy się nie zagłodzi? Te i wiele innych pytań prowadzi w najlepszym przypadku do szczerego zmartwienia rodziców, a w bardziej pesymistycznym scenariuszu – do złości, zmuszania, a nawet wybuchów agresji w stronę dziecka. Jak ułatwić sobie i swojemu niejadkowi życie? Czy faktycznie jest szansa, żeby go zmienić? 

Czy zmuszać dziecko do jedzenia?

„Ustalanie, ile dziecko ma jeść, jest równie absurdalne, jak wyznaczanie mu, ile razy ma oddychać.” – takiego zdania jest hiszpański pediatra Carlos Gonzalez, autor książki „Moje dziecko nie chce jeść”. Propaguje on podejście pełne szacunku do wyborów najmłodszych w zakresie jedzenia. Zwraca uwagę, że zdrowe dziecko, mające dostęp do jedzenia nie da się zagłodzić. Wie natomiast doskonale i w sposób naturalny, czy i na co ma ochotę. Stąd też czasem po prostu nie tknie przygotowanego dla niego pieczołowicie posiłku. Dlaczego?

Zobacz więcej: Czyste i zadbane zabawki - nie bagatelizuj higieny tych przedmiotów!

Małe dzieci to duże charakterki. Bywa, że nie pasuje im po prostu (danego dnia, bo sprawa szybko się zmienia) konsystencja lub kolor danej potrawy. Być może nie odczuwa jeszcze głodu lub intuicyjnie unika pewnych produktów, bo mogłyby mu ono zaszkodzić. Czasem brak apetytu wynika też z kiepskiego samopoczucia (np. w przypadku ząbkujących niemowląt). 

Dorośli żyją w przekonaniu, że doskonale wiedzą, co dla ich dziecka jest najlepsze. Rzecz w tym, że w przypadku odżywiania warto jest czasem zaufać malcowi i jego intuicji, która genetycznie nastawiona jest na przetrwanie i zapewnienie organizmowi wszystkiego, co potrzebne do jego prawidłowego rozwoju.

Na tej samej zasadzie działa wiele ciążowych zachcianek. Kobiety zaczynają mieć przemożną ochotę na mięso, którego wcześniej nie lubiły, bo zwiększa się zapotrzebowanie na żelazo. Inne marzą o cytrusach, bo organizm dopomina się o witaminę C. Podświadomie dążymy do odpowiedniego odżywiania. Ta intuicja bywa zaburzona, gdy ulegamy wpływom reklam słodyczy lub namowom otoczenia.

Mamo, to jest pyszne!

Która z nas nie chciałaby słyszeć jak najczęściej takich słów? Ostatnimi czasy coraz częściej mówi się o metodzie rozszerzania diety o skrótowej nazwie BLW („baby-led weaning”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza odżywianie „sterowane” przez dziecko). W odróżnieniu od klasycznego karmienia łyżeczką i robienia „pociągów”, aby przekonać dziecko o otwarcia buzi, zakłada ona proste zasady stosowane przed laty. Efekt? Coraz więcej osób uważa, że tego typu odżywianie skutecznie utrudnia wychowanie niejadka. 

Dziecko jedzenie

fot. istock.com

Najważniejsze zasady BLW to pozwolenie dziecku na samodzielne jedzenie (na początku rączką, potem pierwszymi sztućcami) tak, aby poznawało smaki, kolory i dotyk produktów samo. W ten sposób od małego rozumie, że jedzenie jest po prostu przyjemne. Posiłki jadane są wspólnie. Każdy dostaje to samo, oczywiście zdrowe, menu. Trudno dziwić się dziecku, że nie chce jeść kaszki, skoro wszyscy domownicy delektują się pyszną owsianką. BLW eliminuje takie sytuacje i zakłada celebrowanie wspólnego, identycznego posiłku.

Ostatnie ważne założenie tej metody karmienia to nie zmuszanie dziecka do posiłku. Ono samo zadecyduje, kiedy jest już najedzone, a rodzic nie powinien na siłę oferować kolejnych porcji. Te proste sposoby sprawią, że dla dziecka wspólne jedzenie jest przyjemnością, a nie pełnych nerwów rytuałem.

Ja nie chcę jeść!

Czasami problemy z niejadkiem tkwią głównie w głowie rodzica. Chcą oni oczywiście dla dziecka jak najlepiej i martwią się, że nie jest ono dostatecznie najedzone. Wtedy też padają słowa, które mogą tylko pogłębić „problem”, takie jak na przykład: „jeśli nie zjesz, nie będziesz mógł się bawić”, „a mama tak się starała, będzie jej przykro”, „grzeczne dzieci jedzą wszystko” itd. Nie tędy droga. Straszenie, szantaż emocjonalny czy stawianie ultimatum działa w drugą stronę. Ostatecznie to, ile zje maluch, zależy tylko od niego. Dlatego też dzieci, w które wmuszane jest jedzenie, potrafią je w całości zwymiotować. Każdy kolejny posiłek będzie im się kojarzył z nerwami i tak nakręca się właśnie błędne koło. Bo czy naprawdę dorosły dokładnie wie, ile powinno zjeść jego potomstwo? A może tylko mu się tak wydaje? Warto być ponad to i zaufać swojemu dziecku.

Zobacz więcej: Rodzice nie chcą szczepić swoich dzieci. Z pomocą mogą przyjść pediatrzy

Zdrowy apetyt

Zanim to się jednak stanie dobrze jest zrobić mu podstawowe badania – zwłaszcza, jeśli faktycznie je bardzo mało i monotematycznie. Należy wykluczyć wtedy ewentualne choroby, takie jak niedokrwistość, refluksu, nietolerancji pokarmowej czy infekcji układu moczowego. W drugiej kolejności warto jest zaobserwować, czy sytuacje z niejedzeniem mają podłoże psychiczne (takie jak np. potrzeba zwrócenia na siebie uwagi czy nawet anoreksja dziecięca). Jeśli jednak wszystko jest w porządku – i tak właśnie zdarza się najczęściej – należy przyjąć, że ilość przyjmowanego jedzenia jest indywidualną cechą dziecka i powinno się ją uszanować tak, jak każdą inną.

Jeśli więc masz w domu upartego niejadka, spróbuj mu odpuścić i uszanować jego skromny lub zmienny apetyt. Pamiętaj, że druga skrajność – obżarstwo – ma o wiele gorsze konsekwencje. Zamiast złościć się na dziecko i podejmować kolejne próby przemycenia kolejnych kęsów znajdź w sobie dystans i pamiętaj, ze odżywiane jest intuicyjne, a dzieci o intuicji wiedzą więcej, niż ich rodzicom mogłoby się wydawać.  Smacznego!

Polecane wideo

Komentarze (6)
Ocena: 5 / 5
anna (Ocena: 5) 31.10.2021 17:52
My zaczynamy rozszerzanie diety ze słoiczkami od Hipp, świetna opcja, akurat wybieram te z serii pierwsza łyżeczka.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 31.08.2021 10:38
BLW to genialna sprawa, maluszek poznaje różne pokarmy przy użyciu wszystkich zmysłów. Trochę się przy tym brudzi, ale na podłodze rozkładam folię malarską, a krzesełko do karmienia toyz magnus jest pokryte ceratką, więc łatwo je wyczyścić. Jakoś trzeba sobie radzić :)
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 25.08.2021 19:13
Jeśli chodzi o hipp to ja kupuje mojej córce musy owocowe, bardzo je lubi, dobre składy, staram się dawać jej do jedzenia po prostu co jej smakuje.
odpowiedz
laura (Ocena: 5) 25.08.2021 18:42
Właśnie zaczęliśmy przygodę z rozszerzaniem diety, kupiłam na początek pierwsza łyżeczkę od Hipp bo super skład i poznajemy nowe smaki.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 22.08.2021 20:46
Też uważam, że nie ma co zmuszać, na wszystko przyjdzie czas, my właśnie zaczynamy przygodę z rozszerzaniem i póki co jest fajnie próbujemy słoiczki od Hipp pierwsza łyżeczka (super czysty skład) i na razie jest ciekawość.
odpowiedz
Polecane dla Ciebie