Jak rodzice zniechęcają dzieci do zdrowego odżywiania?

Niezdrowe jest lepsze niż zdrowe: Podobno taki właśnie komunikat wysyłamy dzieciom od wielu lat. Psychologowie uważają, że w tym podejściu tkwi cały problem z odżywianiem i otyłością u naszych pociech. Jak zatem należy zachęcać do zdrowych produktów tak, aby przy okazji nie zniechęcić, i to na całe życie?
Kiedy szukamy jakiegoś przepisu w książce czy na blogu kulinarnym, opis mówi sam za siebie. Najczęstsze opisy zdrowych dań to: „bomba witaminowa”, „źródło magnezu i potasu” albo „obiad w 5 minut”, „prosta sałatka”, „małokaloryczny obiad”. Takie nagłówki trafiają do nas, dorosłych, bo albo świadomie poszukujemy czegoś zdrowego, albo mamy mało czasu na przygotowanie wartościowego posiłku, albo ciągle jesteśmy na diecie. Dzieci nie kupią tych tekstów, bo dla nich nie mają żadnej wartości, a „jedz, bo zdrowe” bardziej zniechęca niż zachęca. Do dzieci znacznie bardziej przemówią tytuły deserów „tort palce lizać”, „aksamitny krem do ciast”, „słodki i chrupiący deser”, „ciasto rozpływające się w ustach”, „soczysty i pachnący”. Tak właśnie reklamuje się produkty, które nie mają za dużo wspólnego z naszym zdrowiem, a tym bardziej dzieci. To, co zdrowe reklamuje się przez podkreślenie wartości danego dania, a to co niezdrowe, przez walory smakowe. Te drugie bardziej działa na naszą wyobraźnię, a zwłaszcza na wyobraźnię dzieci.
Wcale nie chodzi o to, że frytki smakowo wypadają lepiej. Dzieci ciągnie do frytek, bo są lepiej reklamowane i inaczej sprzedawane niż brokuły. Łapią to już kilkulatki. Producenci frytek, kurczaków w chrupiącej panierce czy zwykłych kanapek z białą bułką i szynką albo lodów odwołują się właśnie do zmysłu smaku. W reklamach potwierdza się ich fantastyczny smak i uczucie błogości po posiłku. Reklamy są w formie filmiku w TV oraz w formie kolorowych bilbordów. Czy spotkaliśmy się z taką formą reklamy dla buraczków, szpinaku czy kaszy jaglanej?
fot. istock.com
"Jak zjesz obiad, dostaniesz deser" – to chyba najczęstsze hasło i skuteczne, bo dziecko je obiad (szybko i byle jak), aby dostać deser. Przenosimy jego myślenie z niedobrego obiadu na pyszny deser. Warto uświadomić sobie dwie rzeczy. Po pierwsze, czy kiedykolwiek podaliśmy dzieciom obiad z miną i podekscytowaniem, jakim podajemy dzieciom deser? Czy zastanowiliśmy się, co by było, gdybyśmy odwrócili kolejność i zamiast zjedz marchewkę, dostaniesz cukierka, powiedzieli zjedz cukierka, dostaniesz marchewkę? Czyli marchewka jest tą nagrodą. Psychologowie uważają, że zapewnienie zjedz obiad, dostaniesz coś słodkiego to przekazanie dziecku, że obiad jest przykrym obowiązkiem, koniecznym etapem, jaki trzeba zaliczyć, aby dostać słodycze.
Przeprowadzono badanie, którego wyniki opublikowano w Journal of Marketing. Naukowcy udowodnili w nim, że większość ludzi uważa, że zdrowe walory posiłku nie idą w parze z tymi smakowymi, po prostu się wykluczają. To, co zdrowe, jest niesmaczne. Ponadto im mniej zachwalano jakiś produkt jako zdrowy, tym lepiej smakował, a jego spożywanie sprawiało większą przyjemność i badani częściej do niego wracali. Przeprowadzono też analizę popularnych blogów i programów kulinarnych. Okazało się, że większość przepisów pod adresem zdrowej żywności, serwuje dużą ilość kalorii, soli oraz niezdrowych tłuszczy.
Sami jako rodzice musimy zadbać o ciekawą reklamę dla zdrowego jedzenia, aby nasze dzieci chętnie po nie sięgały. Prawdopodobnie, gdybyśmy jako konsumenci chcieli mieć reklamy zdrowych produktów w telewizji, a owoce czy świeżo wyciskane soki kupowali tak chętnie jak batoniki, to producenci spełniliby te życzenia. Tu temat zostaje otwarty. Jedno jest pewne - słowo zdrowy trzeba zastępować innymi: chrupiący, pyszny, delikatny, miękki i inne. Może to lepiej wpłynie na kubki smakowe naszych dzieci.
Przeczytaj również: