Choć wiedza o psychologii dziecka zrobiła w ostatnich latach milowy krok, wciąż chwytamy się metod wychowawczych, które poważnie zaburzają harmonijny rozwój młodego człowieka. Należą do nich przestarzałe i wręcz szkodliwe przekonania, wtłaczane uparcie w głowy dorastających dzieci i młodzieży. Czas je porzucić.
Nieustanie oczekujemy od dzieci, że mają być dobre we wszystkim. Zwrot „powinieneś” i „musisz”, są ulubionymi z naszego rodzicielskiego repertuaru. No pewnie, że nie oczekujemy, iż syn wyrośnie na drugiego Einsteina, gdy jednak przyniesie jedynkę z fizyki, zarządzamy karę.
W niewinnych na pozór komunikatach przemycamy nasze skrywane zarzuty i dajemy do zrozumienia, jak wiele rzeczy nam się nie podoba.
„No nie mogłaś pobiec trochę szybciej?”
„Ależ zrobiłeś z siebie błazna!”
„No fajnie zrobiłeś ten model, tylko czemu tak niedokładnie?”
„Ja rozumiem, że nie interesuje cię chemia, ale jeśli chcesz mieć wychodne, musisz przynosić lepsze oceny”.
Drodzy rodzice, wasze dziecko jest jedyne w swoim rodzaju i ma jedyne w swoim rodzaju uzdolnienia, preferencje, ale też wady i niedoskonałości. Jeśli chcecie być mądrymi rodzicami, wspierajcie jego mocne strony. Tam koncentrujcie swoje wysiłki. Przestańcie wiecznie krytykować i powtarzać, że ono jest takie niegramotne, ślamazarne, flegmatyczne, leniwe, głupie, nerwowe, wybuchowe, roszczeniowe i nieusłuchane. Zauważcie, że oprócz tego jest również wrażliwe, uczuciowe, kochające zwierzęta, chętne do współpracy, uzdolnione manualnie, lubiące się śmiać, nie potrafiące żyć bez przyjaciół, piszące wiersze. Że uwielbia kopać piłkę, chce nauczyć się grać na gitarze, marzy o zdobyciu Mont Everest i pragnie wyjechać na koncert do innego miasta. Jeśli wykazuje się w jednej dziedzinie, wspaniale! Sekundujcie mu i stwarzajcie warunki do dalszego rozwoju. A w sytuacjach, gdy sobie nie radzi, wyciągnijcie pomocną dłoń, nie pasek.
Takie błędne przekonanie wpajamy dorastającemu dziecku, gdy chwalimy go tylko za przyniesione do domu paski, nagrody, statuetki, dyplomy i „laurki” od nauczycieli. Tak, to bardzo ważne momenty z życia naszych latorośli, gdy jednak stają się one dla nich celem samym w sobie, powinniście zastanowić się, czy nie zapędzacie i wasze dziecko, i siebie w ślepą uliczkę.
Presja, jaką być może bezwiednie na nie wywieracie, prędzej czy później stanie się dla nastolatka nie do udźwignięcia. Myślenie o sobie dobrze tylko w kategoriach osiągniętych sukcesów jest prostą drogą do utraty poczucia wartości i radości wynikającej z tego prostego i wspaniałego faktu, że się po prostu jest. Że przeżywa się życie.
Zobacz więcej: Jak uczyć dzieci wyrażania emocji?
Rodzice przesadnie nastawieni na sukcesy swoich dzieci, często nie dostrzegają ich innych mocnych stron, które niekoniecznie ujawniają się w światłach jupiterów i nie otrzymują glejtu w postaci dyplomu.
Tymczasem właśnie w nich tkwi źródło mocy dziecka i jego potencjał. Uszanujmy też tzw. przeciętność naszych dzieci. Nie ma nic złego w tym, że dziecko jest „przeciętne”. Pomijając dywagacje, co to właściwie mogłoby znaczyć, taki młody człowiek może spokojnie wyrosnąć na szczęśliwą, dorosłą osobę, realizującą swoją egzystencję w obrębie własnych, autentycznych potrzeb i „mniej wyszukanych aspiracji”, stanowiących jednak istotną wartość w jego życiu.
fot. istock.com
Otóż, nie są! Niestety, tak jak mówi się o tym już dość głośno, oficjalnie i otwarcie: tak w wielu komunikatach do dzieci wciąż pobrzmiewa echo przestarzałych przekonań, że nie wolno się smucić, płacz jest oznaką słabości, a złość i gniew są niedozwolone. Dopóki nie pozwolimy dzieciom wyrażać całego spektrum ludzkich emocji, nie damy im szansy, aby zrozumiały kim są i jakie są ich potrzeby. Emocje, również te „negatywne”, jak najbardziej służą komunikacji! Wsłuchajmy się w złość dziecka, w jego gniew i rozpacz. Ona coś wyraża, najczęściej ogromny lęk i frustrację, a także rodzaj silnego wewnętrznego bólu, z którym dziecko nie potrafi się uporać. W przypadku nastolatków bywa to szczególnie nasilone. Oczekiwanie od 14-latka, że się uspokoi i zachowa jak człowiek, jest jak najbardziej na miejscu, tak jak na miejscu powinno być okazanie mu wsparcia, totalnej uwagi, otwartej, pozbawionej manipulacji i zaangażowanej rozmowy, możliwości wyrażenia uczuć, a także pokazania, że pomimo najcięższych burz między wami, kochacie je zawsze, bo taka jest wasza decyzja. Ono jest waszym dzieckiem, również wtedy, gdy stwarza trudności i wywołuje wasz gniew. Kochacie je bez względu na wszystko.
Pewnie, że nie muszą. To dlaczego droga mamo i tato, wypytujesz dziecko, czy pani je pochwaliła, co powiedziała koleżanka, jak zareagował trener i czy ksiądz się uśmiechnął. Niby nie ma nic złego w takich komunikatach, ale dziecko myśli wtedy najczęściej, że pani powinna była pochwalić, a trener poklepać po ramieniu. A skoro tego nie zrobił, to znaczy, że ono jest „be”.
Oczywiście, nie chodzi o to, aby uczyć dzieci „olewania” innych osób, z którymi mu nie po drodze. Gdy jednak zdarzy się, że ktoś nie zapała do niego sympatią i vice versa, nie ma dramatu! Tak już jest na tym świecie. Nie musimy się wszyscy lubić. Jednak okazujemy sobie szacunek i życzliwość, gdy wymaga tego sytuacja. Dziecko dorastające w przekonaniu, że nie jest pępkiem świata, a jednocześnie mające silne poczucie własnej wartości, ma największe szanse na życie w harmonii ze sobą i otaczającym go światem. Bo z jednej strony jest w nim wiara we własne siły, z drugiej: pokora wobec swoich słabości. Akceptuje całą swoją naturę.
To bardzo obciążające przekonanie, które często przeradza się u dziecka w różnego rodzaju nerwice. Nie da się przejść życia bez popełnianych po drodze błędów. Rodzice, w źle pojętej trosce o dziecko często chcą je uchronić przed błędami, które sami popełnili. Wytykają mu zatem najmniejsze potknięcia i za wszelką cenę pragną, aby nie doświadczyło ono pewnych okoliczności, które ich samych spędziły na manowce. Dobrze jest dzielić się z dzieckiem swoimi przeżyciami. Rozmawiać o nich szczerze, również o tym, że samemu coś się nawaliło i w naszym odczuciu nie wpłynęło to korzystnie na nasze dalsze losy. Jednak oczekiwanie od dziecka, aby poszło na studia, bo my nie poszliśmy (co uważamy za błąd) lub by nie zamieszkało w miejscu, które dla nas samych jest nie do wyobrażenia, świadczy nie o naszej trosce, a raczej o skrywanych pod jej przykrywką osobistych porażkach i lękach.
Zobacz więcej: Czy kolejność urodzenia wpływa na jakość życia dziecka?
Bądźmy również wyrozumiali w kwestii mniejszych potknięć. Nie róbmy dzieciom „prania mózgu” z błahych w sumie powodów. Konsekwencje, które dziecko odczuje na własnej skórze są najlepszym nauczycielem życia. Również konsekwencje, które my wyciągnęliśmy z jego zachowania, a o których lojalnie uprzedziliśmy. Pojechałeś autem bez prawa jazdy? Ok., teraz ze swoich pieniędzy zapłacisz mandat lub na niego zapracujesz, a ja swojego auta więcej ci nie użyczę.