Z artykułu dowiesz się:
Ludzie zwykli dzielić emocje na złe i dobre. Wiele osób zapędziło się w tym podziale na tyle daleko, że złe emocje stara się eliminować i nie pozwalać sobie na ich odczuwanie. Do takich zakazanych należą: złość, smutek, strach i jeszcze parę innych. Tego też często uczy się dzieci: nie wolno się złościć, smucić ani bać. Na wszystko najlepiej mieć gotowe rozwiązanie, by od razu poczuć się lepiej i nie tracić czasu na negatywne odczucia. Tymczasem są one niezbędne dla prawidłowego rozwoju emocjonalnego.
Czy powstrzymywać? Nie! Kontrolować: wystarczy pilnować, żeby maluch nie zrobił krzywdy sobie lub komuś, ani nie zdemolował pomieszczenia. Jeżeli scysja odbywa się w miejscu publicznym i końca nie widać, małego krzykacza trzeba po prostu wynieść w ustronne miejsce. Atak histerii z czasem mija, a jedyne co może w tym czasie zrobić rodzic, to być przy maluchu. Nic więcej, naprawdę. Cokolwiek będziemy próbowali zaradzić, i tak w danym momencie nie pomoże. Żeby szukać rozwiązania problemu, trzeba go najpierw przeżyć w pełni emocjonalnie. W przeżywaniu problemu najbardziej przeszkadza ktoś, kto stoi nam nad głową i mówi, by przestać się złościć i płakać, bo to bardzo nieładnie, kiedy dziecko tak się złości. Jedyne, co można w ten sposób uzyskać, to to, że maluch zacznie tłumić złość i smutek w sobie, ponieważ otrzyma informację, że okazywanie ich jest złe.
Jak zatem się zachować? Jeśli się da, po prostu mocno przytulić. Można też nazywać emocje dziecka, np.: "Widzę, że bardzo się zdenerwowałeś, że przewróciła ci się wieża z klocków.". Uwaga: zbędny jest tu komunikat o możliwości zbudowania kolejnej wieży, ponieważ gdy dziecko już ochłonie, pewnie samo wpadnie na takie rozwiązanie. Morały też nie będą potrzebne, bo nauka właściwych zachowań ma sens tylko w spokojnych warunkach. Nie jest, oczywiście, tak, że po słowach: "Widzę, że jest ci przykro" dziecku od razu przestanie być przykro, ale wcale nie to jest naszym celem. W nazywaniu emocji, przytulaniu i byciu z dzieckiem, gdy się wścieka lub płacze, chodzi o to, aby pokazać mu, że nie jest w tym chaosie samo, że jesteśmy obok i angażujemy się w jego problemy.
Postawmy sobie teraz pytanie, dlaczego chcemy wyłączyć negatywne emocje naszego dziecka? Czy chcemy malca przed nimi chronić? Ustaliliśmy już, że to nie pomoże. A może po prostu nie akceptujemy złości i smutku? I to nie tylko u naszej pociechy, lecz także u siebie? Niektórzy nie pozwalają sobie na złość, bo nauczono ich, że jest zła. Tak samo łzy – przecież łzy są dla słabych! Nie są! I my, i nasze dzieci jesteśmy ludźmi i możemy doświadczać wszystkich emocji, niezależnie od tego, czy są wspaniałe i budujące, czy też przykre i bolesne. W okazywaniu swoich uczuć jest tylko jedna granica: nie wolno ranić drugiej osoby. A złościć się można, bo tylko w ten sposób da się pozbyć wszystkich negatywnych uczuć, które w nas drzemią. Jeżeli bowiem zostaną w środku, pewnego dnia wybuchną ze zdwojoną siłą i może się to okazać fatalne w skutkach.
Zobacz więcej: Czy można rozpoznać psychopatię u małego dziecka?
Zatem naukę emocji naszego dziecka zacznijmy od nauki emocji własnych, bo czasem trzeba od nowa nauczyć się właściwych reakcji w napiętych sytuacjach. Może jest tak, że odpuszczamy dla świętego spokoju, chociaż coś doprowadza nas do szału, a po kilku takich sytuacjach zaczynamy na wszystkich wrzeszczeć? To już lepiej od razu powiedzieć, że coś nam się nie podoba i uniknąć w ten sposób krzywdzenia innych. Cóż, emocje rodziców to już nieco inny temat na oddzielny artykuł...