

10 historii, które nie mieszczą się w głowie. Wydaje się, że praca w charakterze opiekunki do dzieci to wyjątkowo przyjemne zajęcie. Odpowiedzialność jest spora, ale maluchy potrafią się odwdzięczyć swoją sympatią i przywiązaniem. Sporo w tym prawdy, choć nie należy zapominać o kimś jeszcze - rodzicach naszych podopiecznych. Ci bywają bardzo przewrażliwieni i wciąż próbują wchodzić w kompetencje niani.
Choć nie mówi się o tym głośno, ta czasami nie ma wyjścia i musi zrezygnować z dalszej opieki. Wydzwaniająca co chwilę mama i równie nadgorliwy tata nie pozwalają do końca rozwinąć skrzydeł. Stają się wybrednymi nadzorcami, którym nic się nie podoba. A dziwnych pomysłów naprawdę im nie brakuje, na co najlepszym dowodem są wypowiedzi opublikowane na łamach reddit.com.
Doświadczone przez życie nianie ujawniły najbardziej absurdalne zasady, z jakimi spotkały się w czasie swojej kariery. Niektóre brzmią raczej niegroźnie, ale inne każą się zastanowić, czy rodzice tych maluchów rzeczywiście nadają się do tej roli…
Co wieczór musiałam zabierać 3-letnie bliźniaki do mojego samochodu i wozić je przez 2,5 godziny po okolicy. Podobno tylko wtedy były w stanie normalnie zasnąć. Kiedyś tego nie zrobiłam i po prostu położyłam je do łóżek. 5 minut później smacznie spały.
Rodzice malucha oczekiwali ode mnie, że do przygotowania mieszanki dla niemowlaka będę używała dwa razy przegotowanej wody z Fiji. Mieli obsesję na punkcie zarazków.
Nie mogłam karmić dziecka dwa razy z tego samego słoiczka. Jeśli zjadło tylko jedną łyżeczkę - reszta opakowania trafiała do kosza. Po chwili otwierałam kolejne.
fot. istock.com
Przed snem musiałam włączać małej dziewczynce radio. Na płycie nagrano głosy rodziców, którzy wypowiadali hasła w stylu: Córeczko, jesteś najwspanialsza. Jesteś naszą gwiazdką. Urodziłaś się po to, żeby świecić.
Co wieczór musiałam włączać dziecku starą kasetę wideo z koncertem jakiegoś równie starego zespołu. W ten sposób rodzice chcieli wyrobić u niego dobry gust muzyczny. Bardzo tego nie lubiło i błagało o możliwość obejrzenia normalnej kreskówki.
Urodziłam się w innym kraju i to był mój spory atut. Rodzice zakazali mi rozmawiać z dziećmi w ich ojczystym języku. Przez cały czas miałam używać tylko swojego, żeby stały się poliglotami. Odeszłam po roku, bo nie mogliśmy dojść do porozumienia.
Zatrudnili mnie jako nianię, a czułam się jak kaznodzieja. Mogłam im puszczać tylko religijne programy. Absolutny zakaz świeckich rozmów - wszystko musiało być poparte biblijnymi przypowieściami. To tam zraziłam się do religii na zawsze.
Miałam pod opieką 3-latka i jego 7-letnią siostrę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybym mogła zwracać się do nich po imieniu. Jedyna akceptowalna forma to pan/pani. „Czy skończył już pan i mogę panu wytrzeć pupę?” - tak było.
Najdziwniejszy dom, w jakim byłam. Wytrzymałam tylko 3 miesiące. Dzieci miały całkowity zakaz wychodzenia na zewnątrz, bo rodzice obawiali się zanieczyszczonego powietrza. W ich pokojach stały po dwa elektroniczne oczyszczacze.
Byłam na rozmowie u rodziny, która bardzo chciała mnie zatrudnić. Pod jednym warunkiem - miałam przejść na weganizm, tak jak oni. Jeśli dowiedzą się, że jem pokarmy pochodzenia zwierzęcego, wtedy zwolnią mnie z naganą. Wolałam nie ryzykować.
Przeczytaj również: