Paulo Coelho w "Piątej górze" napisał: "Dziecko może nauczyć dorosłych trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś zajętym i domagać się - ze wszystkich sił – tego, czego pragnie". Oj, to prawda!
Ale myślę, że wymienione przez Coehlo umiejętności to tylko kropla w morzu. Dodałabym jeszcze: dziecko uczy nas beztroski, szczerości, spontaniczności i nieskrępowanego wyrażania uczuć, radości z prostych przyjemności, ciekawości, odwagi, ufności, kreatywności, braku lęku przed popełnieniem błędu, bezinteresowności, pokory. Dziecko kocha tak po prostu, bezinteresownie, za to, że się jest. Dzięki mojemu synkowi inaczej patrzę na świat, staram się być lepszym człowiekiem. Chciałabym być dla niego przykładem, więc analizuję swoje zachowanie, zmieniam złe nawyki, trzymam nerwy na wodzy.
fot. istock.com
Odnalazłam w sobie ogromne pokłady czułości, spokoju, cierpliwości, bezwarunkowej miłości. Leoś uświadomił mi, czym jest prawdziwa bezradność. Kiedy płacze, coś go boli, czy jest chory, a ja nie umiem mu pomóc, to czuję okropną bezsilność.
Im dłużej zastanawiam się, czy to my kształtujemy naszego synka, czy raczej on nas, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to on jest naszym największym życiowym wychowawcą. Powiedzenie: Dzieci i ryby głosu nie mają uważam za wierutną bzdurę! Nasz Leoś jest istotką bardzo aktywną, wpływającą na swoich rodziców. Jest nie tylko pilnym uczniem w szkole życia, ale też znakomitym nauczycielem. Bo wychowanie to wzajemne oddziaływanie.
Przeczytaj również: