Wojna to też sprawa dzieci. Jak z nimi rozmawiać, żeby nie czuły strachu?

Strach przed wojną dotyka nie tylko osoby zaangażowane bezpośrednio w konflikt.
Wojna to też sprawa dzieci. Jak z nimi rozmawiać, żeby nie czuły strachu?
fot. istock.com
02.03.2022
Katarzyna Lemanowicz

Strach dopada również tych, którzy wiedzą i rozumieją z tego najmniej, czyli dzieci. W warstwie emocjonalnej nawet wojna, która nie dotyka ich bezpośrednio, może zostawić trwały strach.

Jak rozmawiać z dziećmi, żeby ukoić ich lęk?

Gdy w latach 90. poprzedniego wieku jako mały chłopiec ukradkiem widziałem sceny ze zmieniającej się sytuacji w Rosji – dziś wiem, że to był pucz Janajewa – czy też obrazy z konfliktu na Bałkanach, przeraźliwie bałem się wojny. Rodzice mówili mi, że to nas nie dotyczy i zamykali temat. Zakładam, że nie potrafili dobrać słów, może myśleli, że dziecku wystarczy powiedzieć, że może dalej się bawić. Może sami byli przerażeni, bo urodzili się zaraz po II wojnie światowej i strach przed konfliktem niejako mieli we krwi. Dziś, gdy moja pięcioletnia córka zapytała mnie: „Tato, a czy następna będzie Polska?”, to ugięły się pode mną nogi i poczułem się bezradny, tak samo, jak zapewne moi rodzice – opisuje Piotr, mieszkaniec wschodniej Polski. Takie opisy słyszymy w wielu miejscach – w sklepach, w środkach komunikacji, czy czytamy w mediach społecznościowych. To realny problem, z którym muszą mierzyć się rodzice czy nauczyciele. 

Milczenie rodzi strach

Wojny, konflikty, kryzysy – rozpętują je z reguły dorośli, chciałoby się powiedzieć w pełni świadomi ludzie – politycy i wojskowi. W praktyce jednak to nie oni na konfliktach cierpią najbardziej.  Zagrożeni są nie tylko ci, którzy mieszkają w strefie działań wojennych, ale też dotyka ludzi na pozostałych obszarach, a najmniejsze tarcze przed atakami złych informacji mają dzieci.

Niestety nie jest tak, że do najmłodszych one nie docierają. Wystarczy naprawdę niewiele, żeby pobudzić warstwę emocjonalną dzieci. Choćby urywek filmu ze spadająca bombą, a zdjęcie pozbawionych domu innych dzieci tylko rozpali z reguły bardzo dużą empatię dzieci. I strach, który nie będzie można zagłuszyć słowami: „to daleko od nas". W pierwszej kolejności należy więc najmłodszych jak najbardziej odseparować od obrazków, które przecież i nas dorosłych przerażają. Jednak to nie oznacza, że mamy temat przemilczeć, wręcz przeciwnie, bo dzieci i tak się dowiedzą – w przedszkolu, szkole, u dziadków – mówi Karolina Borek, psychoterapeutka i współzałożycielka Risify.pl, startupu umożliwiającego internautom podjęcie indywidualnej psychoterapii bez wychodzenia z domu. Specjalizuje się w diagnozie psychologicznej, psychoterapii indywidualnej w podejściu poznawczo-behawioralnym oraz w terapii traumy metodą EMDR. 

Obserwacja, rozmowa, prawda

Psychoterapeutka zaznacza, że w pierwszej kolejności należy dokładnie wsłuchać się w słowa, które padają z ust dziecka. To będzie najlepszy sygnał opisujący stan emocjonalny, ale też wiele nam powie na jakim etapie wrażliwości jest w danym momencie i na jaki przekaz od nas jest gotowe. 

Pamiętajmy, że dziecko w pierwszej kolejności będzie chciało zaspokoić swoją ciekawość, będzie pytać, drążyć i dopiero później przedstawi, jak wygląda jego świat. Jeśli na tym etapie nie będziemy zbywać dziecka, postaramy się odpowiedzieć na dręczące pytania, opiszemy sytuację, którą mamy na świecie, to wiedza zagłuszy strach. Przecież tak samo jest z nami dorosłymi. Jeśli mamy sprawdzone informacje, to jesteśmy spokojniejsi – zaznacza Karolina Borek z Risify.pl.

Bardzo ważny jest jednak język komunikatów, które kierujemy do dziecka. Co oczywiste np. sześciolatków (i młodszych) nie powinniśmy zasypywać komunikatami o wchodzących wrogach, śmierci, bezdomności, utracie pracy, drastycznych podwyżkach cen. Takie komunikaty są dużym wysiłkiem emocjonalnym dla dorosłych, a co dopiero dla dzieci. 

Karolina Borek

Karolina Borek

To rodzicie, znają swoje dziecko najlepiej. Banał, ale jeśli rzeczywiście wsłuchają się w to co one mówią, to znacznie łatwiej będzie im dostosować język do możliwości poznawczych dzieci. Oczywiście, wielką wojnę możemy zastąpić czymś, co dziecko już zna i ma oswojone. Choćby kłótnią z rodzeństwem o zabawkę, ale też zawsze należy podkreślać, że taka sytuacja jest złem, bo ktoś płakał, ktoś coś stracił – podkreśla Karolina Borek. Im starsze dziecko, tym mniej powinniśmy się bać bardziej jednoznacznych komunikatów. Przede wszystkim nie należy jednak dziecka okłamywać. 

Warstwa emocjonalna najmłodszych jest jednak trudna do rozszyfrowania. Bardzo możliwe, że nasze komunikaty nie zaspokoją ich potrzeb, a dziecko będzie rozdrażnione. 

Obserwacja i cierpliwość, to klucz do rozwiązania takich sytuacji. Postarajmy się w rozmowie z dzieckiem nazwać jego emocje, to dodatkowy czynnik, który pomoże nam zapewnić dziecku nie tylko bezpieczeństwo fizyczne, ale też mentalne – zaznacza Borek.

Dziecko też może pomóc

Poczucie bezradności w trakcie wojny jest często obezwładniające. Dzieci, ze swoimi szczerymi pokładami empatii, też chcą być przydatne i również dodatkowo frustrują się, gdy odbiera im się prawo do pomocy. 

Obok nas żyje wiele osób, których bliscy są na wojennym froncie. Wkrótce będzie ich jeszcze więcej. W przedszkolu, szkole, sąsiedztwie – zaproponujmy dzieciom uczynienie choćby małego gestu – dla nas, bo dla nich będzie wielkim – np. własnoręcznie zrobienie zabawki czy narysowanie ciepłego rysunku, który wspólnie przekażecie dziecku, którego kraj jest w strefie wojny. Pomożemy poczuć siłę sprawczości, ale też wesprzemy inne dziecko, które zapewne również bardzo mocno przeżywa ostatnie wydarzenia – mówi Borek i dodaje: – Żeby jednak być oparciem dla swoich dzieci, sami też musimy uzbroić się w wiedzę. Rzetelną, pozbawioną emocji, która pozwoli nam na unikanie strachu i paniki. Dziecko pierwsze wyczuje nasz strach, weźmie go do siebie i dodatkowo spotęguje. 

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie