Cnoty niewieście już w szkołach - pierwsze efekty reformy edukacji ministra Czarnka

Chociaż minął dopiero rok od momentu powołania Przemysława Czarnka na stanowisko Ministra Edukacji i Nauki, zdążył on już porządnie namieszać w systemie edukacji. Pod hasłem walki o wychowawczą funkcje szkoły i nowe podejście do edukacji zostały wprowadzone zmiany, które jak się okazuje są nie tylko szkodliwe dla pewnej części uczniów, ale również krzywdzące i piętnujące. Mowa oczywiście o kobietach, a w tym wypadku, uczennicach Szkoły Podstawowej nr 16 im. Władysława Broniewskiego w Gdańsku.
Kilka miesięcy temu minister Czarnek zapowiedział nowy kierunek polityki oświatowej państwa. Jego wizję dodatkowo nakreślił doradca ministra, dr Paweł Skrzydlewski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" w lipcu 2021. Jego zdaniem możemy zaobserwować w kulturze "bardzo niebezpieczne zjawisko moralne i religijne - pewne zepsucie duchowe kobiety" oraz "próżność, zainteresowanie wyłącznie sobą i egotyzm", które w dalszym rozrachunku miałyby rzekomo "zabijać rodzinę i zamykać się na płodność". Dr Skrzydlewski podkreślił, że kluczowe zatem jest rozwijanie cnoty i położenie nacisku na "właściwe wychowanie kobiet". I chociaż nie były to bezpośrednie słowa ministra Czarnka, ten poproszony o komentarz zgodził się z wypowiedzią swojego doradcy: "Pan profesor Skrzydlewski to wybitny filozof mówiący szczerą prawdę".
Chociaż nikt tak do końca nie wiedział co minister i jego doradca mają na myśli mówiąc o właściwym wychowywaniu kobiet, niestety nie musieliśmy długo czekać, by otrzymać odpowiedź. Czy chodziło o odpowiednią edukację w kontekście miesiączkowania, współżycia lub zakładania rodziny? Nie! "Ugruntowaniem cnót niewieścich" okazało się wprowadzenie ubraniowego reżimu, który narzuca dziewczynkom w szkołach stroje zakrywające ręce i nogi, niezależnie od pory roku i temperatury powietrza.
W Szkole Podstawowej nr 16 im. Władysława Broniewskiego w Gdańsku odbył się apel na sali gimnastycznej, podczas którego dziewczynki usłyszały, że "nie mogą za wiele odsłaniać, by nie zachęcać chłopaków". Nowy rygor nie dotyczy tylko i wyłącznie strojów noszonych w klasie, ale o dziwo również lekcji wychowania fizycznego - dziewczynki muszą ćwiczyć w długich spodniach dresowych i pod żadnym pozorem nie wolno im nosić bluzek na ramiączkach, nawet w upalne dni. Jednej z uczennic klasy szóstej zabroniono również przychodzenia do szkoły z tęczową torbą, a jako argument podano, że "w szkole nie nosi się takich toreb". Oczywiście jak można się było spodziewać nakaz noszenia długich spodni i koszulek nie dotyczą uczęszczających do tej samej placówki chłopców.
Z kolei w Szkole Podstawowej im. Bohaterów Ziemi Gdańskiej w Pszczółkach w powiecie gdańskim dziewczynki na rozpoczęciu nowego roku szkolnego usłyszały od wychowawców klas, że nie wolno im się ubierać w krótkie spodenki i koszulki na ramiączkach, by "nie kusić chłopców". Na prośbę jednego z rodziców o wyjaśnienie nowego punktu w regulaminie szkoły dyrekcja wyjaśniła, że "za duże dekolty i bluzki na ramiączkach u dziewczyn prowokują chłopców do niewłaściwych komentarzy i zachowań"
"Szczerze, nawet nie wiem, jak to skomentować. Na komentarze i niewłaściwe zachowania szkoła powinna reagować wobec chłopców edukacją, a w szczególnych przypadkach karami, nie zaś nakazaniem dziewczynkom ubierania się skromniej. Moja córka czuje się gorsza od chłopców tylko ze względu na swoją płeć" - odpowiedział w wywiadzie tata jednej z uczennic.
Jeszcze ciekawsza argumentacja została użyta w Szkole Podstawowej nr 23 w Gdyni, gdzie na zebraniu rodziców pod koniec ubiegłego roku z ust wychowawczyni jednej z klas padły słowa sugerujące, że bardziej odkryte stroje są nie tylko problematyczne dla młodych chłopców, ale i dorosłych, pracujących w szkole mężczyzn.
Proszę państwa, te zasady to w trosce o dziewczynki. Przecież w naszej szkole uczą także mężczyźni, dziewczęta nie powinny nosić krótkich bluzek, panowie mogliby się poczuć nieswojo
W odpowiedzi, jedna z matek dodała, że na miejscu dyrektorki poczułaby się zaniepokojona, "że w szkole pracują dorośli mężczyźni, którzy czują się zaniepokojeni widokiem kawałka ciała nastolatki".
Niestety wprowadzane zmiany mogą znacząco odbić się na zdrowiu psychicznym, poczuciu własnej wartości i poczuciu bezpieczeństwa uczennic. Po raz kolejny kobietom wmawia się, że są gorsze i mają mniejsze prawa niż mężczyźni, a ich ciała są "grzeszne" i "nakłaniają [chłopców] do złego", więc trzeba je ukryć. Może to mieć również fatalne w skutkach konsekwencje w sytuacjach molestowania seksualnego lub gwałtu - po raz kolejny winą zostanie obarczony nie sprawca, który nie został nauczony zasad szacunku i równego traktowania drugiej osoby, ale kobieta, która zapewne "kusiła strojem". I chociaż szereg badań wykazał, że molestowanie lub gwałt w większości przypadków nie ma nic wspólnego ze strojem, a nawet powstał projekt, w którym ofiary gwałtu pokazały w co były ubrane w dniu, gdy spotkała je tragedia (w wielu przypadkach były to swetry, jeansy, bluzy) to niestety edukacja w Polsce nadal jest budowana na seksizmie, stereotypach i braku poszanowania granic. Co będzie następne?