Wyciek arkuszy maturalnych potwierdzony. Dyrektor CKE: "Takie rzeczy zdarzają się co roku"

W poniedziałek (5 maja) przed rozpoczęciem egzaminu z języka polskiego w internecie pojawiły się zdjęcia, które miały przedstawiać oryginalne arkusze egzaminacyjne. Początkowo dyrektor CKE dementował te doniesienia, jednak później okazało się, że tematy wypracowań opublikowane rano w serwisie X zostały potwierdzone i rzeczywiście zgadzały się z treścią arkuszy maturalnych.
"Dostałem informację od pracowników, że po X krążą prawdziwe arkusze maturalne. [...] Zbadamy sprawę i nieprawidłowości zgłosimy na policję. Takie rzeczy zdarzają się co roku. To oznacza, że albo ktoś wniósł na egzamin telefon komórkowy, albo ktoś z zespołu nadzorującego zrobił te zdjęcia. To moja pierwsza matura, wyciągnę wnioski i policzę, ile będzie kosztować przeciwdziałanie temu" - powiedział w rozmowie z dziennikarzem Interii Robert Zakrzewski, dyrektor CKE.
Ta sytuacja wywołała spore zamieszanie wśród maturzystów i ich rodziców, którzy zastanawiali się, czy egzamin zostanie powtórzony. CKE nie wydała jednak takiej decyzji.
Zakrzewski odniósł się do kwestii opublikowania w internecie zdjęć zadań egzaminacyjnych. Potwierdził, że zdjęcia, które widział, są fotografiami prawdziwych arkuszy.
"Rzeczywiście, w przypadku j. polskiego, matematyki i j. angielskiego, po godz. 9.00 pojawiają się zdjęcia prawdziwych arkuszy maturalnych. To są incydenty. Zdarzają się nieetyczne zachowania. Każdy przypadek analizuję i nieprawidłowości będę zgłaszać do odpowiednich służb" - zaznaczył Zakrzewski.
Dyrektor dodał również: "Na 275 tys. zdających zdarza się kilka osób, które nieetycznie postępują, ale ja wierzę w młodzież, wierzę w maturzystów, że oni podchodzą do tego egzaminu uczciwie, żeby wykazać się rzeczywistymi umiejętnościami i wiedzą".
Według informacji podanych przez dyrektora CKE, w tegorocznej sesji odnotowano przynajmniej jeden przypadek unieważnienia egzaminu z języka polskiego przez dyrektora szkoły. Powodem było wniesienie telefonu na salę egzaminacyjną.
Zakrzewski przypomniał, że zgodnie z przepisami, wniesienie takiego urządzenia, a tym bardziej używanie go, jest podstawą do unieważnienia egzaminu. W takiej sytuacji maturzysta będzie mógł przystąpić do egzaminu dopiero za rok.