Nie tylko nie wykonuję ich za nich, ale nawet rzadko przypominam, żeby to zrobili. Wiem, że nie jestem w większości. Według badania przeprowadzonego przez aplikację Photomath, aż 40% rodziców przyznało, że odrabiało pracę domową swoich dzieci. Czy to oznacza, że jestem gorszym rodzicem? Nie sądzę – wręcz przeciwnie.
#1 To nie moja praca domowa – to ich odpowiedzialność. Oczywiście, rozumiem pokusę, aby pomóc dzieciom, zwłaszcza gdy są zmęczone po długim dniu pełnym zajęć i obowiązków. Wieczory to czas na treningi sportowe, lekcje muzyki, gotowanie obiadu – trudno znaleźć w tym wszystkim czas na odrobienie lekcji. Dlatego wielu rodziców decyduje się pomóc, aby skrócić ten czas, a nawet… odrobić zadania za swoje dzieci.
Ale jak się na to zapatruję? Życie to seria wyzwań, a praca domowa to tylko jedno z nich. Jeśli teraz ułatwimy dzieciom każdy krok, jak nauczą się radzić sobie, gdy stawka będzie wyższa? Pozwalam moim dzieciom zmaganie się z trudnościami, by rozwijały narzędzia do radzenia sobie z nimi w przyszłości.
#2 Jestem fatalna w odrabianiu lekcji. Tak, przyznaję się – nie jestem dobrym nauczycielem dla własnych dzieci. Niecierpliwię się, gubię w tłumaczeniach i wszyscy szybko stajemy się sfrustrowani. A przecież to nie ma sensu. Dlatego, kiedy moje dzieci potrzebują pomocy, zazwyczaj zwracają się do mojego męża, który w tym jest o wiele lepszy. W rezultacie, dzieci mają realne wsparcie, ale nie odbieram im szansy na samodzielne zdobywanie wiedzy.
#3 Uczę ich odpowiedzialności i naturalnych konsekwencji. Odrabianie lekcji za dziecko może dać krótkoterminową ulgę, ale w dłuższej perspektywie robi mu krzywdę. Dlaczego? Ponieważ, gdy są same w klasie, nie mają narzędzi, by poradzić sobie bez pomocy. Jeżeli moje dzieci zapomną o pracy domowej, doświadczą naturalnych konsekwencji – niższej oceny lub dodatkowego czasu na poprawę. To uczy je odpowiedzialności, a nauka ta pozostaje z nimi na długo.
fot. istock.com
#4 Daję nauczycielom szansę ocenić prawdziwe umiejętności moich dzieci. Jeżeli wykonuję zadania domowe moich dzieci, nauczyciele nigdy nie dowiedzą się, z czym mają problem. To moje dziecko powinno wykazać, co umie, a nie ja. Pozwalając im na samodzielną pracę, daję nauczycielom szansę na dokładną ocenę ich umiejętności i wiedzy, co w rezultacie prowadzi do lepszych efektów nauczania.
#5 Uczę ich, że im ufam. Pozwalając moim dzieciom na samodzielne odrabianie lekcji, pokazuję, że im ufam. Wierzę w ich umiejętności i pewność siebie. To przesłanie jest o wiele cenniejsze niż doskonała praca domowa zrobiona moimi rękami. Dzieci potrzebują wiedzieć, że ich rodzice mają w nie wiarę – to daje im skrzydła.
#6 Wspieram ich, nie odbierając odpowiedzialności. To, że nie odrabiam lekcji za dzieci, nie oznacza, że nie oferuję wsparcia. Tworzę warunki, w których mogą się skupić, odpowiadam na pytania, kiedy tego potrzebują, ale nigdy nie przejmuję za nie odpowiedzialności. Pomagam im uczyć się na błędach, a nie unikać ich.
#7 Naturalne konsekwencje są najlepszym nauczycielem. Kiedy dziecko zapomni o pracy domowej, dostaje niższą ocenę, a może nawet upomnienie od nauczyciela. I to jest w porządku. Te sytuacje uczą, że każdy błąd ma swoje konsekwencje. Lepiej, aby doświadczyły tego teraz, gdy stawka jest niewielka, niż w dorosłym życiu, gdzie konsekwencje mogą być poważniejsze.
Ostatecznie, moja decyzja, by nie angażować się w prace domowe moich dzieci, wynika z głębokiej wiary w ich zdolność do radzenia sobie. Zamiast ich wyręczać, daję im przestrzeń do samodzielności, do nauki przez próby i błędy. W ten sposób budują pewność siebie i umiejętności, które pomogą im nie tylko w szkole, ale także w życiu. A to, moim zdaniem, jest największym prezentem, jaki mogę im dać.