Skrytykowała przedszkole w sieci. Placówka usunęła jej dziecko z listy przedszkolaków

Co się dzieje, gdy rodzice wyrażają niezadowolenie z funkcjonowania placówki wychowawczo-edukacyjnej, do której uczęszcza ich dziecko? W teorii powinno dojść do konfrontacji i próby załatwienia problemu. W praktyce bywa różnie. Niektóre miejsca przejmują się informacjami zwrotnymi, inne starają się ich nie widzieć. Jeszcze następne… skreślają dziecko niepocieszonego rodzica z listy przedszkolaków.
Pewna mieszkanka Wrocławia przekonała się na własnej skórze, że nie wszyscy dobrze znoszą krytykę. Bo gdy napisała w sieci mało kolorową opinię o przedszkolu syna, chłopca kilka dni później wykreślono z listy uczniów.
Co takiego napisała mama? Wiadomość, która rozgniewała placówkę brzmiała następująco:
Stosunek dyrekcji do rodziców fatalny - brak chęci rozmowy, dialogu, uwzględniania próśb i sugestii, zastanie kogoś z kierownictwa na miejscu graniczy z cudem, wiadomości e-mail są zbywane i bagatelizowane – brzmiała opinia.
Przedszkole uznało to za hejt. I choć kobieta nie była zadowolona z funkcjonowania placówki, uznała, że rozwiązanie z nią umowy jest po prostu nie w porządku. W związku z tym finał tej sprawy odbędzie się w sądzie. Rozczarowana mama dodała też, że ma świadomość, że jej słowa są krytyką, ale liczyła, że będzie to bodziec do działania dla pracowników przedszkola.
To były krytyczne słowa, ale sądziłam, że ktoś z przedszkola po tym wpisie skontaktuje się ze mną i nastąpi poprawa. Zamiast tego dostałam przedsądowe wezwanie do zaprzestania szykanowania placówki – powiedziała kobieta.
Niestety żaden pracownik nie skontaktował się z mamą 4-latka. Prawnik, który reprezentuje placówkę wyjawił Gazecie Wyborczej, że umowę rozwiązano z powodu obiektywnie bezprawnych i szkodliwych działań rodziców chłopca. Ponadto dodał, że hejt, do którego miała dopuścić się kobieta jest podżeganiem innych rodziców do ataków na pokrzywdzoną stronę.
Z kolei Klaudyna Cichocka-Volkov, właścicielka przedszkola, dodała dziennikowi, że nie chciała, aby placówka „traciła energię na spór z rodzicami jednego chłopca”. W przedszkolu uczy się 110 dzieci.
Dziecko wszystko odczuwa. Jeżeli rodzic ma w sobie tyle żalu do placówki i mówi o tym ciągle w domu, to źle wpływa na dziecko. Obowiązkiem rodziców jest zadbać o to, aby ich dziecko było w miejscu, gdzie się dobrze czuje i oni się dobrze czują. Oni w naszym przedszkolu nie czuli się dobrze – powiedziała.
Cichocka-Volkov przyznała również, że po wypowiedzeniu umowy, miało dojść do próby wymuszenia zmiany decyzji przez ojca 4-latka.