"Mój przystojny ginekolog rozpraszał mnie podczas porodu!" - list do redakcji

Wszyscy radzą, jaki powinien być dobry ginekolog-położnik. Zwracają uwagę na wykształcenie, dobre podejście do pacjentki, ale nikt nie wspomina, czy atrakcyjny lekarz może być przeszkodą podczas prowadzenia ciąży i porodu. Historia Izy pokazuje, że jednak może.
Moją pierwszą ciążę prowadził mężczyzna. Poleciła mi go przyjaciółka, która była jego pacjentką. Na jego korzyść przemawiało doświadczenie i nastawienie do pacjenta. Był to facet po 50-tce, lekko siwiejący i bardzo sympatyczny. Podczas drugiej ciąży również chciałam, by to on opiekował się mną i dzieckiem przez ten czas, ale okazało się, że już nie pracuje w szpitalu, w którym chciałam rodzić.
W rejestracji zaproponowano mi innego, nowego lekarza. Bez wahania się zgodziłam, spodziewając się Pana w podobnym wieku co poprzednik. Jakie było moje zdziwienie, gdy pojawiłam się na pierwszej wizycie, a moim oczom ukazał się mężczyzna rodem z czołówek gazet. Bez problemu mógłby reklamować pastę do zębów przez swój zniewalający uśmiech. Był przystojny, dobrze zbudowany i miał piękne oczy. Czułam się trochę jak pryszczata nastolatka, którą zaczepił przystojny kolega ze starszej klasy. Przez całą wizytę się uśmiechałam jak głupi do sera. Pewnie gdyby ktoś zobaczył mnie z boku to powiedziałby, że z nim flirtowałam!
Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy kazał mi podciągnąć koszulkę. Pierwsza ciąża zostawiła po sobie ślady w postaci wielu rozstępów. Dodatkowo przez hormony mój brzuch zaczął porastać ciemny meszek, więc bardzo wstydziłam się pokazać to, co mam pod spodem. Nie miałam jednak wyjścia. Jeżeli zdziwił go widok, który zobaczył, nie okazał tego. Jednak ja skupiłam się i tak na jego twarzy, wypatrując oznak zniesmaczenia. Dopiero po wyjściu z gabinetu zdałam sobie sprawę, że nawet nie zwróciłam uwagi na monitor USG! Gdyby moje dziecko miało 4 nogi, nawet bym tego nie zauważyła!
fot. istock.com
Na kolejnej wizycie nie było wcale lepiej. Jego atrakcyjność mnie zniewalała. Zapominałam o połowie rzeczy, o które chciałam go zapytać i wstydziłam się wspomnieć o moich porannych mdłościach i gazach. Przyznanie się do porannych zaparć było podobne do uczucia, gdy twoja licealna miłość mówi ci, że papier toaletowy wystaje Ci ze spodni. Ty się odwracasz, a tam okazuje się, że rolka ciągnęła się za tobą przez cały korytarz. ŻENUJĄCE!
Żeby nie było: nie śniło mi się jak baraszkujemy w łóżku. Kocham mojego męża, jest dla mnie najprzystojniejszy pod słońcem, ale to nie oznacza, że nie zwracam uwagi na innych przystojnych mężczyzn. Nie potrafię udawać, że tacy nie istnieją. Nawet mój mąż, który towarzyszył mi podczas kilku wizyt zauważył, że mój ginekolog jest bardzo atrakcyjny. Śmiał się nawet, że pewne pacjentki zabijają się o to, by tylko prowadził ich ciąże, a pielęgniarki chcą asystować tylko jemu przy cesarce.
Kiedy przyszedł ten upragniony dzień, jakaś część mnie robiła wszystko, by mu zaimponować. Kiedy zaglądał do sali, udawałam, że wcale mnie nie boli, chociaż mój poród trwał ponad 6 godzin. Bagatelizowałam mój dyskomfort i zmęczenie, a między skurczami rzucałam żartami jak z rękawa. Wszystko po to, by odwrócić jego uwagę od moich nieogolonych nóg i innych newralgicznych części ciała.
Przynajmniej jedna pielęgniarka doceniła moje starania i powiedziała, że byłam najbardziej uroczą i dowcipną rodzącą, jaką kiedykolwiek spotkała. Chociaż tyle…
Moje zauroczenie przystojnym ginekologiem zniknęło w miarę upływu czasu. Widział mnie upoconą i źle wydepilowaną, więc na pewno nie biło mu serce szybciej na mój widok. Nie zmienia to jednak faktu, że na każdą kontrolną wizytę bardziej przykładałam się do makijażu i zawsze pamiętałam o błyszczku na usta.
Z perspektywy czasu wiem, że gdybym mogła cofnąć czas, zmieniłabym lekarza na innego. Mniej przystojnego i nie sprawiającego, że moje ręce pociły się z nerwów, a język plątał. A wszystko po to, by mój poród nie przypominał komedii romantycznej, a najpiękniejszy dzień, jaki może się kobiecie przydarzyć.
Piszę do was o tym wszystkim, licząc na to, że opublikujecie mojego maila i będę mogła poczytać, co o tym wszystkim sądzą inne kobiety. Czy miały kiedykolwiek podobnie?