Ten tata towarzyszył żonie na porodówce. Podsumował wszystko mocnym wpisem!

Młodzi ojcowie coraz częściej nie mają wyboru. Nikt nie pyta ich o zdanie, bo ich obecność na porodówce wydaje się czymś całkowicie normalnym i koniecznym. Nie może być tak, że ja się męczę, a on przychodzi na gotowe - zdaje się myśleć wiele matek. On nie został do niczego zmuszony.
William Battle od początku wiedział, że będzie na miejscu, kiedy przyjdzie ten wyjątkowy moment. Chciał zobaczyć narodziny potomka na własne oczy i wesprzeć ukochaną żonę. Nie zdawał sobie jednak sprawy, czego powinien się spodziewać.
Swoje przeżycia opisał w przejmujący sposób na Facebooku.
Naprawdę nie wiem, jak udało jej się to zrobić. Ból był tak silny i obezwładniający, że nawet mnie się udzielił. Wszyscy w pokoju go czuli. Moja żona powoli dochodzi do siebie, ale to wyglądało makabrycznie. Jej zmagania wydawały się nie do zniesienia.Zgrzytałem zębami, kiedy zaczęła rodzić. Napinałem całe ciało, gdy obezwładniały ją skurcze i płakałem razem z nią. Zdaję sobie jednak sprawę, że byłem tylko naocznym świadkiem. Nigdy tak naprawdę nie pojmę, co musiała przeżyć.
Włożyła w to każdą najmniejszą cząstkę energii, jaką miała w sobie. Dała nawet więcej
- relacjonuje.
Na koniec tego wszystkiego bezinteresownie dała mi to, co pielęgnowała w sobie przez ostatnich 9 miesięcy. Nareszcie mogłem dotknąć i pokochać chłopca, dla którego poświęciła swoje ciało, własny komfort, energię i całą siebie. Mój syn to absolutny cud.
Jeszcze większym cudem dla mnie jest jego mama, która pokazała mi, co to jest bezinteresowność. Czym naprawdę jest miłość. Moja żona jest moim błogosławieństwem
- kończy swój emocjonalny wpis, który doczekał się ponad 40 tysięcy polubień.
Kobiety z całego świata doceniły wrażliwość młodego taty i mówią wprost: nie ma większego szczęścia, niż taki facet u naszego boku.
Przeczytaj również: