Opisała ze szczegółami trudny poród: „Wzięli ode mnie dziecko i wiedziałam, że jest naprawdę źle”

Każdy powinien zdawać sobie sprawę z ryzyka - twierdzi młoda mama.
Opisała ze szczegółami trudny poród: „Wzięli ode mnie dziecko i wiedziałam, że jest naprawdę źle”
źródło: Instagram (instagram.com/houseofhoods_)
18.12.2019
Katarzyna Lemanowicz

Mówi się, że pierwszy poród jest zawsze najtrudniejszy. Każde kolejne rozwiązanie to już czysta formalność - trwa krócej, nie jest tak bolesne i nie ma dużego ryzyka komplikacji. Tyle w teorii, bo życie jednak potrafi zaskakiwać. Ona przekonała się o tym na własnej skórze, kiedy za czwartym razem coś poszło bardzo nie tak.

Zobacz również: Afera o nagranie z porodówki. Matki domagają się zwolnienia pielęgniarki

Jessica Hood bez problemu urodziła 3 dzieci, więc spokojnie czekała na następne rozwiązanie. W 20. tygodniu ciąży okazało się, że nie wszystko idzie zgodnie z planem. Badania wykazały tzw. łożysko przyrośnięte, co uznawane jest za wyjątkowo ciężkie powikłanie.

Nie zawsze poród wygląda tak jak sobie to zaplanujemy

Po jakimś czasie lekarze zdecydowali się na wywołanie akcji porodowej, aby zminimalizować ryzyko i oszczędzić kobiecie cierpień. To niewiele dało, o czym świadczy upubliczniona przez nią historia.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Jessica Hood (@houseofhoods_)

Urodziłam spontanicznie trójkę dzieci, więc wywołanie porodu było dla mnie czymś zupełnie nowym. Mimo wszystko nie miałam żadnych obaw. Szybko poczułam delikatne skurcze i po kilkudziesięciu minutach byłam gotowa, żeby przeć. Urodziłam na stojąco.

Syn miał pępowinę owiniętą wokół ciała i nie płakał. Zmartwiło mnie to, ale po chwili się odezwał. Wtedy też zauważyłam, że strasznie krwawię. Wróciłam na łóżko, bo konieczne było usunięcie łożyska. Nie poszło łatwo. Położna próbowała ją wyrwać siłą.

Natychmiast przyniesiono worki pełne krwi, choć nie do końca zdawałam sobie sprawę, o co chodzi

- relacjonuje.

Zobacz również: Chwilę po porodzie do szpitala wtargnęli jej najbliżsi. Dosadnie to skomentowała

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Jessica Hood (@houseofhoods_)

Łożysko wciąż we mnie tkwiło i wtedy pielęgniarka nacisnęła przycisk alarmowy. Do pokoju wbiegło kilku lekarzy. Pamiętam, że zrobiło mi się zimno. Pytałam męża, czy umieram. Wzięli ode mnie dziecko i wiedziałam, że jest naprawdę źle. Leżałam tam całą wieczność.

Czas mijał, a ja byłam coraz bliżej śmierci. Dostałam ataku paniki. Odejdę z tego świata zostawiając męża i gromadkę dzieci. Wtedy ktoś podsunął mi do podpisania zgodę na operację usunięcia macicy. Nie zastanawiałam się nawet chwili. Bez tego nie mogli mnie uratować.

Zabrano mnie na blok operacyjny. Zasnęłam

- wspomina.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Jessica Hood (@houseofhoods_)

Obudziłam się jakieś 3 godziny później. Mniej więcej wiedziałam, co się wydarzyło, ale jeszcze nie wszystko ogarniałam. Przyszła położna. Wytłumaczyła, że to był krwotok poporodowy. Straciłam 3 litry krwi, łożysko utknęło i musiało zostać mechanicznie usunięte. Jakimś cudem udało się uniknąć wycięcia macicy.

Po chwili zobaczyłam męża, który trzymał na rękach naszego synka. Spojrzeliśmy sobie w oczy i wybuchliśmy płaczem. Przeżył to chyba bardziej ode mnie. Mógł tylko obserwować sytuację z boku. Był bezsilny i załamany.

Jeszcze długo do siebie dochodziłam. Nie upubliczniam tej historii, żeby wzbudzić współczucie czy sensację. Doświadczyłam traumy związanej z porodem, a o tym za rzadko się mówi. Chcę to zmienić

- kończy swój emocjonalny wpis, a internauci dziękują jej za szczerość.

Zobacz również: Młody tata towarzyszył żonie na porodówce. Podsumował to mocnym wpisem

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie