Otrzymujemy od was wiele listów - na część z nich staramy się odpowiadać, inne publikujemy tutaj. Ciekawi jesteśmy waszego zdania na temat tego listu. Czy też doświadczacie podobnych zachowań w naszym kraju? Często się z tym spotykacie?
"Miałam 31 lat, kiedy urodziłam Piotrusia. Początki były bardzo trudne - kolka, u Małego stwierdzono naczyniaki, miał też krwiak na jednej nóżce, często bywał płaczliwy, ulewał, nie chciał spać i wiecznie marudził. Ten okres wspominam jako najgorszy w życiu. Nie malowałam się przez chyba pół roku, często chodziłam brudna przez kilka dni, bo kiedy zasypiał, ja od razu kładłam się obok i zasypiałam kamiennym snem. Faktycznie, sytuacja się poprawiła, kiedy Piotruś skończył 7 czy 8 miesięcy. Zrezygnował z piersi, szybko zaczął siadać, chętnie jadał i dużo spał. Byłam zachwycona.
Mój entuzjazm szybko opadł - bunt dwulatka spadł nam na głowę jak grom z jasnego nieba. Zdążyłam już wrócić do pracy, a Piotruś poszedł do żłobka. Rozpoczęła się żonglerka pomiędzy pracą, domem, obowiązkami, bycia żoną i łataniem dni, kiedy Mały chorował. Byłam wykończona. Potrafiłam w nocy budzić się z przejęcia, że czegoś nie zrobiłam. Stres zjadał mnie ze smakiem, a ja nie umiałam nad tym zapanować. Miałam problemy ze snem, koncentracją, przytyłam ponad 10 kg i zaczęłam mieć problemy z cerą.
Co jakiś czas doświadczamy takich huśtawek. Nie sądzę, żeby w najbliższych miesiącach było lepiej. Tym bardziej, że Młody ma teraz fazę okropnej złości. Czasami płaczę, gdy nie widzi i zastanawiam się, czy to długo jeszcze zniosę. Ale staram się trzymać.
fot. istock.com
Jedyne co mnie wyprowadza z równowagi to pytania: kiedy drugie? Zawsze dostaję białej gorączki na te pytania. Jestem opryskliwa, nieprzyjemna i wredna. Raz, że nikogo nie powinno obchodzić ile mam dzieci, a dwa, ci, którzy zazwyczaj pytają nie są ani rodzicami, ani nigdy w życiu nie zaoferowali nam pomocy w wychowywaniu dziecka. W Polsce przyjęło się też, że każdy ma prawo powiedzieć ci wszystko, co chce. Kiedy babcia mojego męża pyta mnie, dlaczego jestem taka niedobra dla dziecka, mam ochotę krzyczeć. Mam dosyć dobrych rad, pouczania i wytykania palcem. Nie jestem złą matką, po prostu nie uważam, żeby każdy musiał mieć gromadę dzieci. Nie każdy powinien mieć nawet jedno. mi wystarczy Piotrek i serio, nie potrzeba mi więcej.
Z jednym dzieckiem przeżyłam więcej niż niejedna rodzina. Ale nie umiem się nie przejmować. To jest natrudniejsze. Niemniej, chciałam tylko napisać dziewczynom: nie przejmujcie się. I kierujcie się tym, czego wy chcecie od życia, a nie tym co dla Was wymyśliła teściowa."
Czekamy na wasze komentarze...