11 tysięcy złotych miesięcznie to za mało. "Żyjemy od pierwszego do pierwszego"

Spotykam się z trzema kobietami, które mimo podobnych zarobków żyją w zupełnie różnych realiach finansowych. Każda z nich pobiera na swoje dzieci 800 plus, dwie są aktywne zawodowo, podobnie jak ich partnerzy, jedna nie pracuje – miesięczny dochód zapewnia mąż.
Anna mieszka w Warszawie z mężem oraz trójką dzieci. Jej miesięczny budżet wynosi ok. 11-12 tys. zł. Każda złotówka ma swoje przeznaczenie, a i tak często ledwie starcza do kolejnej wypłaty.
– Dziecko z zespołem Aspergera wymaga specjalistycznej opieki. Nie mamy wyboru – albo dajemy mu szansę na rozwój, albo oszczędzamy na jego przyszłości – mówi wprost Anna, gdy pokazuje swoje domowe rachunki.
Szkoła terapeutyczna pochłania 2170 złotych miesięcznie, niania dla najmłodszego, rocznego syna – 3 tys. zł. Od przyszłego roku pójdzie do państwowego żłobka. Do tego dochodzi czynsz za 1500 złotych, prąd za 1 tys. (pięcioosobowa rodzina to spore zużycie), korepetycje z matematyki i fizyki za 600 złotych miesięcznie dla najstarszej 18-letniej córki, licealistki. Plus 600 zł za zajęcia sportowe dla trójki dzieci. Zakupy spożywcze w dyskocie (w Biedronce lub Lidlu) to ok. 1800-2 tys. złotych miesięcznie – realna kwota na jedzenie przy 5-osobowej rodzinie.
Kiedy zsumujemy wszystkie wydatki, wychodzi ok. 11 tys. złotych miesięcznie. – A przecież chcemy przynajmniej raz w miesiącu wyjść całą rodziną do kina czy na pizzę. To wydatek rzędu ok. 300-400 zł – przyznaje Anna.
32-letnia Magda mieszka na wsi, gdzie przynajmniej teoretycznie koszty życia powinny być niższe. Jej miesięczny budżet to ok. 10 tys. zł. Ma dwoje dzieci i wielką słabość do zwierząt. W jej domu mieszkają dwa koty i pies, a także... koń. Małą stajnię z jednym starszym koniem odziedziczyła po rodzicach.
Jej miesięczne koszty to ponad 11 tys. złotych. Stajnia pochłania miesięcznie 1600 złotych, kredyt na dom – 2200 zł. Dzieci chodzą na szachy, grają na pianinie i w piłkę nożną – to łącznie 770 złotych miesięcznie. W ostatnim roku córka musiała chodzić na terapię oka, a syn na terapię ręki, co pochłaniało kolejne 900 zł miesięcznie. Hipoalergiczne karmy dla zwierząt kosztują 750 złotych, regularne badania jednego, już schorowanego kota to 250 zł. Paliwo na dojazdy ze wsi to dodatkowe 800-1000 złotych – koszt, którego mieszkańcy miast często nie biorą pod uwagę. Z programu 800 plus Magda otrzymuje 1600 złotych za dwoje dzieci.
– Jeśli nie wydajemy pieniędzy na żadne ekstrawagancje, czyli np. jakieś weekendowe atrakcje, to nawet jestem w stanie zaoszczędzić ponad tysiąc zł. Niestety każdy niespodziewany wydatek, typu popsuta pralka czy prywatna wizyta u lekarza rujnuje nasz budżet. Może ktoś powiedzieć, po co ci stajnia i pozostałe zwierzęta? Ale w życiu chyba nie chodzi tylko o to, by przetrwać, ale realizować też swoje marzenia – dodaje Magda.
W najlepszej finansowej sytuacji jest ostatnia nasza bohaterka, której miesięczny budżet dopina się, bo jak sama przyznaje, "ich dochodu nie pochłania kredyt za mieszkanie". Ma dwoje dzieci, mieszka w Poznaniu. Zdecydowała się na publiczne placówki edukacyjne, ale inwestuje w zajęcia dodatkowe dla dzieci. Piłka nożna za 300 złotych, akrobatyka za 400 zł, angielski w szkole językowej za 450 zł miesięcznie. Czynsz za 80-metrowe mieszkanie to 1200 złotych – mniej niż u pozostałych bohaterek. Wydaje więcej na jedzenie, bo dzieci mają alergie i nietolerancje pokarmowe.
Wszystkie wydatki Kasi zamykają się w kwocie ok. 6-7 tys. złotych miesięcznie. Zostaje jej ok. 2-3 tys. złotych, które może przeznaczyć na nieprzewidziane wydatki, rozrywkę czy odkładanie na wakacje.
– Wiem, że mam szczęście. Mogę sobie pozwolić na to, żeby czasem wyjść z dziećmi do restauracji czy zaplanować ferie zimowe. Rzeczywistość jest taka, że współczesne rodziny potrzebują znacznie więcej niż tylko pieniędzy do przeżycia. Dzieci chcą chodzić na zajęcia dodatkowe, rodzice pragną czasem wyjść na kolację, a wszyscy marzą o wakacjach. To nie są luksusowe zachcianki – to elementy normalnego życia w XXI wieku – podsumowuje.