Rękodzieło to rewelacyjny sposób na spędzanie czasu z dziećmi [WYWIAD]
![Rękodzieło to rewelacyjny sposób na spędzanie czasu z dziećmi [WYWIAD]](https://i.4mmp.pl/ACOlIH62IfscF0K4nTqcyBDYVt0=/960x540/smart/static-supermamy.papilot.pl/2021/04/rekodzielo-to-rewelacyjny-sposob-na-spedzanie-czasu-z-dziecmi-wywiad_608b08b7.jpeg)
Marka OPLOTKI to przestrzeń stworzona z myślą o rękodzielnikach i pasjonatach rękodzieła. Jak pasja do rękodzieła może przewrócić życie do góry nogami? Przeczytaj nasz wywiad z Agnieszką Gaczkowską - założycielką oplotki.pl, szczęśliwą żoną i mamą trójki dzieci.
Katarzyna Lemanowicz: Pani Agnieszko, studiowała Pani na Politechnice Poznańskiej, a także na Uniwersytecie Technicznym w Berlinie – to dwie wymagające uczelnie. Prowadziła Pani z powodzeniem pracownię architektoniczną. Skąd pomysł na stworzenie tak nowatorskiego miejsca – jakim są Oplotki?
Agnieszka Gaczkowska: Rzeczywiście przed założeniem Oplotki kroczyłam jasną i przewidywalną drogą: prymuska w szkole, wymarzone od dziecka studia architektoniczne, praca architekta i moment triumfu – własna pracownia. Jednak w momencie, gdy zapragnęłam zostać mamą moje wartości wywróciły fikołka. Jasno określona ścieżka zawodowa przestała realizować nowe potrzeby. Jeszcze w pierwszej ciąży próbowałam udowodnić, że wszystko jest możliwie i biegałam po budowach. Jednak będąc w drugiej ciąży postawiłam sprawę jasno: nie da się. Moja mama zawsze była moją idolką. Chciałam być obecną mamą dla swoich dzieci. Postawiłam na rodzinę. Jednak będąc w domu z dziećmi czułam, że ta kreatywna i przedsiębiorcza część mnie usycha. To był ten moment, gdy wróciła pasja do rękodzieła.
Agnieszka Gaczkowska
Rękodzieło stało się sposobem na spędzanie czasu z dziećmi, które również złapały bakcyla. Do domu coraz częściej zaglądały koleżanki, które chciały odetchnąć od pracy biurowej i z ciekawością przyglądały się moim robótkom. Wreszcie same chciały spróbować coś wydziergać. Nie przepuszczałam, że umiejętność szydełkowania może być atrakcyjna dla innych. Zanim się zorientowałam, mój dom stał się centrum warsztatów kreatywnych. Za sugestią męża uznałam, że czas wyjść z domu. Tak narodziły się Oplotki – rozmowy i plotki przy oplataniu.
K.L.: Czy trzeba mieć odwagę i być silną kobietą by podejmować decyzje całkowicie zmieniające życie? A może warto być przede wszystkim spontanicznym?
A.G.: Przyznam, że spontaniczne decyzje to moja specjalność. Lubię działać, zanim do głosu dojdzie wewnętrzny krytyk albo wszystkie przeciwności losu. Wierzę, że intuicja to coś, czemu warto zaufać. Mam jednak wrażenie, że odwaga czy siła to taki mięsień, który trenujemy całe życie. Paradoksalnie łatwiej było mi zrezygnować ze świetnej pozycji zawodowej, bo droga do tamtego punktu pokazała, że mogę sobie zaufać. Wiedziałam, że jeżeli coś sobie postanowię, zaplanuję to znajdę drogę, aby to zrealizować. Jestem przekonana, że każda z nas to w sobie ma. Jeżeli bardzo czegoś chcemy, wierzymy w to całą sobą, czujemy, że jest to zgodne z naszymi najgłębszymi wartościami...to po prostu znajdziemy swój autorski sposób, aby przedsięwzięcie się powiodło. A co ciekawe, nie musimy zawsze emanować nieludzką siłą lub ponadprzeciętną odwagą. Czasem po prostu wystarczy poprosić o pomoc lub świadomie otoczyć ludźmi, którzy nas wspierają.
K.L.: Proszę opowiedzieć i czym są Oplotki i dlaczego warto tam zajrzeć i zostać na dłużej?
Oplotki to przyjazna przestrzeń, która powstała z myślą o kobiecych spotkaniach, rozmowach z przymrużeniem oka, plotkach przy O-plataniu i przysłowiowym „darciu pierza”, gdzie każda kobieta jest mile widziana i może rozwijać swoją pasję, a nawet zamienić ją w dochodowy biznes.
Od początku pandemii w każdy poniedziałek prowadzimy bezpłatne warsztaty, podczas których uczymy różnych technik rękodzieła. Jest to doskonała okazja, aby nie tylko zdobyć lub udoskonalić swoje umiejętności, ale przede wszystkim poznać nowe osoby. Bardzo nam brakuje spotkań, kontaktu z drugim człowiekiem i te warsztaty dają nam namiastkę tradycyjnych warsztatów.
Osoby, które chcą jeszcze głębiej zanurzyć się w świat rękodzieła i nauczyć się np. robienia na szydełku dywaniku, pufki, osłonki na doniczkę, tkania, zaplatania makramy mogą skorzystać z kursów online oraz gotowych boxów ze wszystkimi materiałami na dany projekt, dzięki czemu nie trzeba chodzić po pasmanteriach i samej wszystkiego kompletować. Zwłaszcza teraz – dostawa kurierem do domu jest zdecydowanie najbezpieczniejszą opcją.
Agnieszka Gaczkowska
K.L.: Skąd pomysł na biznes związany z rękodzielnictwem, rzemiosłem?
A.G.: Zamiłowaniem do rękodzieła zaraziła mnie moja babcia. Odkąd pamiętam wszystko robiła sama: haftowała, dziergała na drutach. To ze mną zostało i wróciło z podwójną siłą podczas urlopu macierzyńskiego. Pamiętam, jak podczas jednej z wizyt u babci odnalazłam swoje ręcznie wykonane skarby z dzieciństwa – i to „otworzyło wrota” do niepohamowanej kreatywności. Na początku nie przepuszczałam, że to może być pomysł na biznes. Wszystko rozwijało się samo i w pewnym momencie uznałam, że warto pójść za głosem serca. Praca z rękodziełem porusza we mnie głębokie emocje. Przekonałam się, że można prowadzić biznes, który jednocześnie realizuje misję. Nie tylko rozwijania pasji do rękodzieła, ale także tworzenie wspólnoty kobiet.
K.L.: Czego w dzisiejszych, „covidowych” czasach brakuje ludziom najbardziej?
A.G.: Mam wrażenie, że po prostu brakuje nam drugiego człowieka. I nie mówię tutaj o najbliższej rodzinie. Wręcz odwrotnie. Przestrzeń „społeczna” mocno nam się skurczyła. Nie za bardzo mamy gdzie wyjść, a nawet jeżeli...to raczej obracamy się w tych samych kręgach. Nie tylko ze względu na pandemię, ale również na przerażającą polaryzację społeczeństwa. Zamykamy się w coraz ciaśniejszych „bańkach” poglądów, przekonań, zainteresowań. Wierzę, że rękodzieło operuje na poziomie tak wielu fundamentalnych wartości, że właśnie w dobie „covidowych” czasów przychodzi z łatwo dostępnym remedium na wiele bolączek oraz sprytnym patentem na łączenie ponad podziałami.
Proste umiejętności manualne odrywają nas skutecznie od ekranów, trenujemy umiejętność skupienia, cierpliwość, ale również sztukę „bycia razem” ponad tym, co nas dzieli. Ostatecznie, kiedy nie wiemy, jak nabrać to szydełkowe oczko, to nie ważne, ile mamy lat albo czy jemy mięso – wszyscy poszukujemy tego satysfakcjonującego poczucia, ze jeszcze potrafimy zrobić coś namacalnego własnymi rękami. Dyskutujemy z kimś zupełnie nowym o wyższości wełny nad bawełną (uśmiech).
Dużo mówimy o świadomym zaglądaniu do własnego wnętrza, mind-care, sposobach na rozwijanie kreatywności i nieszablonowego myślenia. Ta magia zaklęta w powtarzalnych ruchach dłoni jest na wyciągnięcie ręki. Zwłaszcza teraz, kiedy nie trzeba nawet osobiście fatygować się na takie rękodzielnicze warsztaty, bo większość z nich przeniosła się do internetu. Coś, czego brakowało nam coraz bardziej nawet jeszcze przed pandemią, dzięki technologii staje się coraz bardziej dostępne. To poczucie wspólnoty. Pozornie trywialne rękodzielnicze aktywności uczą nas, często dawno zapomnianej, umiejętności „bycia razem”.
K.L.: Czy Oplotki to dobre miejsce by odnaleźć siebie na nowo?
A.G.: Zdecydowanie. Przede wszystkim spotkania Oplotki to bezpieczna przystań dla kobiet pełnej zrozumienia, szacunku i wsparcia, bez podziałów i trudnych tematów. Tutaj rozmowy toczą się wokół szydełka i włóczki, i to daje ukojenie. W komfortowych warunkach można poznać nowe osoby, zyskać nową perspektywę, zainspirować się. Można uczyć się nowych technik i rozwijać swoją pasję do rękodzieła, a także zamienić ją w dochodowy biznes. Prowadzę również program Akademia Rękodzielnika, podczas którego dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem w rozwijaniu marki w branży rękodzielniczej.
K.L.: Dla kogo są Oplotki?
Oplotki są dla osób, które chcą przywrócić ten stan z dzieciństwa, gdy w twórczym szale zapominaliśmy o całym świecie i nagle łapaliśmy się na tym, że język jest gdzieś z boku, gdy siadaliśmy obok babci dziergającej na drutach, piliśmy słodką herbatę z domową szarlotką i… po prostu byliśmy tu i teraz. Najczęściej naszymi klientkami są kobiety na urlopach macierzyńskich, po wypaleniu zawodowym lub te stęsknione za spotkaniami i kobiecymi rozmowami. Zdarza się, że na spotkania zaglądają również panowie, którzy są na urlopie tacierzyńskim lub po prostu lubią prace manualne. Wówczas jest wspaniała okazja do poznania męskiego punktu widzenia. Wywiązują się wartościowe dyskusje, które zmieniają perspektywę zarówno kobiet jak i mężczyzn.
Agnieszka Gaczkowska
K.L.: Jak w trakcie pandemii wyglądają spotkania w Oplotkach?
A.G.: Przyznam, że dużym wyzwaniem było wymyślenie takiego modelu spotkań, który byłby jak najbardziej zbliżony do kameralnych warsztatów stacjonarnych. Jak wprowadzić uczestników w stan odprężenia i głębokiego skupienia, tak potrzebnego do przyswajania nowych umiejętności? Tutaj przydała się ta moja spontaniczność. Dzięki formatowi spotkań na żywo – jesteśmy w stanie prowadzić warsztaty rękodzieła w formacie on-line. Dzięki możliwości spotkań w pokojach webinarowych, nie rozprasza nas zgiełk social mediów.
Co poniedziałek organizujemy warsztat rękodzieła z innej techniki. Prawie dwugodzinna sesja rękodzielniczego know-how jest okraszona wspólną rozmową, dyskusją o ciekawych inspiracjach, książkach, projektach. Ogniskujemy ją wokół tego, co pozytywne, podnoszące na duchu, uskrzydlające. Stałe bywalczynie najczęściej zaopatrują się w nasze rękodzielnicze boxy (materiały warsztatowe, które można zakupić przed takim spotkaniem, żeby nie trzeba było w różnych sklepach szukać „na ostatnią chwilę”. Kurier dostarcza je bezpośrednio do domu). Osoby, które dołączają do naszych warsztatów po raz pierwszy korzystają z nich bezpłatnie. Jeżeli jednak złapią bakcyla, mogą wykupić dostęp do nagrań i również otrzymać paczkę z materiałami, żeby kontynuować nowe hobby na własną rękę (kursy rękodzieła on-line) . Dzięki temu, że końcowa część samego warsztatu, gdy po prostu rozmawiamy, nie jest nagrywana (nagrywamy tylko merytoryczną część rękodzielniczego warsztatu) dajemy również bezpieczną przestrzeń do luźnej rozmowy.
Oczywiście bardzo często realizujemy też specjalne warsztatowe zamówienia, np. spotkania koleżanek, wieczory panieńskie on-line, a nawet warsztaty dla pracowników mniejszych i większych firm. Śmiało mogę powiedzieć, że potrafimy dopasować warsztaty rękodzieła do najróżniejszych potrzeb.
K.L.: Czy Pani odnalazła siebie na nowo? Czy Oplotki pomogły Pani rozwinąć skrzydła?
Zdecydowanie. Energia, którą otrzymuję od innych kobiet, od społeczności i naszych klientów dodaje mi skrzydeł i motywuje do dalszych działań, podejmowania nowych inicjatyw. Kiedy zaczynałam działalność OPLOTKI nie przypuszczałam, że w pracy można mieć poczucie, że zmieniamy świat. Może zabrzmi to jak frazes, ale kiedy odkryłam, jaką moc mają spotkania Oplotki, poczułam, że żaden z budynków, które stawiałam lub urządzałam jako architekt nie będzie nigdy mieć tak ogromnego wpływu na życie innych ludzi, jak właśnie te niespieszne spotkania.
Paradoksalnie, pomagając innym, pomagam nieustannie i sobie. Każdy z nas ma takie momenty, kiedy po prostu ledwo zipie (zwłaszcza w pandemii), ale kiedy przypominam sobie, jak blisko drugiego człowieka pozwala mi być moja praca, to wraca niesamowity zapał. To paliwo rakietowe do samorozwoju, przekraczania własnych ograniczeń, strachów. Zdecydowanie odnalazłam siebie na nowo właśnie dzięki społeczności Oplotki.
Agnieszka Gaczkowska
K.L.: Jest Pani mamą trójki dzieci – jak łączy Pani pracę, pasję i wychowywanie dzieci?
A.G.: Przyznam, że nie jest łatwo. To właśnie dwójka starszaków spowodowała w moim życiu zmiany zawodowe. Właśnie dlatego, że nie chciałam być tylko mglistą postacią (zapracowaną, wiecznie pędzącą na budowę mamą-architekt) i dałam sobie prawo by zwolnić. Dzięki takiemu oczyszczającemu zatrzymaniu ruszyłam z impetem w kierunku rękodzieła. Dzięki temu, że język handmade, kreatywności i twórczych poszukiwań to mowa, którą (o ironio) dzieci władają biegle, moja praca dużo czerpie z roli mamy. Trzecie maleństwo katalizuje czas - nie ma już miejsca na wątpliwości, gdybanie, obawy, nadmierne dumanie. Liczy się działanie. I to skutecznie.
Śmiało mogę powiedzieć, że to właśnie trójka dzieci nauczyła mnie logistyki codzienności, planowania najdrobniejszych działań i priorytetyzowana. Zwłaszcza zawodowego. Jeżeli nie zrobię czegoś w ciągu kilku godzin dziennie, które przeznaczone są na skupioną pracę, wiem, że tym bardziej nie zrobię tego wieczorem pomiędzy puzzlami, kolacją i kąpielami bobasów.
Rola mamy nauczyła mnie też szczególnej autentyczności. W napiętym grafiku po prostu szkoda czasu na cokolwiek przez pryzmat „trzeba”, „wypada” albo “muszę”. Raczej szukamy wspólnych obszarów pt. „pragnę”, „marzę”, „planuję”. Daje to niesamowitą klarowność zawodową. Każdego dnia zadaję sobie pytanie: „Czy to co robię uczy moje dzieci, że praca może dawać spełnienie, radość, szczęście, samorealizację? “. Bardzo łatwo jest zatracić się w pędzie codzienności. Zwłaszcza zawodowo, w pogoni za finansami. Dzieci z dnia na dzień każą mówić „sprawdzam” najgłębszym wartościom, które leżą u podstaw Oplotkowego biznesu.
K.L.: Jakie są Pani kolejne marzenia?
A.G.: Oj, lista się nie kończy, ale można powiedzieć, że mieszczą się w jednym wielkim marzeniu. Ufam, że kiedy już wszystko będą za nas robić roboty, rękodzieło stanie się dla nas sposobem na wyrażanie oraz poszukiwanie siebie. Marzę o tym, że nasze Oplotkowe warsztaty będą tak popularne, że każda technika, nawet najbardziej niszowa będzie na wyciągnięcie (klikającej) dłoni. Marzę, że w Oplotkowym ekosystemie wzrostu pojawi się wielu nowych twórców i fanów rękodzieła, a rosnąca popularność handmade pozwoli zarazić się tym pozytywnym bakcylem nawet tym, którzy nie podejrzewali siebie o artystyczne skłonności.
Po cichutku marzę, że moje dzieci będą kiedyś chciały budować własny biznes w oparciu o swoje najgłębsze wartości, w zgodzie ze sobą. W poczuciu, że każdy dzień, nawet taki słabszy, to kolejny krok na ścieżce do spełnienia marzeń. Marzę, że jak najszybciej odkryją, że finanse to nie cel w biznesie, ale potężne narzędzie, które może służyć wielu pięknym celom.
Mam jeszcze jedno marzenie... Marzę, że powstająca książka o perypetiach OPLOTKI spodoba się nie tylko twórcom i fanom rękodzieła z naszej społeczności, a polskie rękodzieło i twórcy uwierzą, że to, co tworzą ma ogromną wartość.