Wiele z nas, w tym okresie nadal karmi piersią. Jak ono sobie poradzi w żłobku, czy z nianią, tyle godzin bez mamy? Nawet po udanej adaptacji, kiedy się okazuje, że nasze największe szczęście nawet nie odwraca się, aby zrobić „pa pa”, tylko już od progu gna do sali zabaw i nowych cioć, to i tak mamy wątpliwości. Czy aby na pewno postępujemy słusznie, może powinnyśmy siedzieć w domu, pracować zdalnie, może pójść na urlop wychowawczy? Do pieca często dorzuci jeszcze babcia, która jak się dowie, że dziecko chodzi do żłobka, to ze zgrozą wykrzyknie „nie żal Wam tego dzieciaczka?”. A przecież my zawsze chcemy dla naszego dziecka jak najlepiej.
Dla mnie był to trudny etap: nieprzespane noce, nabrzmiałe piersi i powrót do pracy na stanowisko obarczone dużym stresem i odpowiedzialnością. Jednak już po kilku dniach przekonałam się, że lepszej decyzji nie mogłam podjąć, zarówno dla mojego dziecka, jak i dla siebie.
Już po kilku pierwszych dniach w pracy zapomniałam o poczuciu winy i nabrałam wiatru w żagle. Okazało się, że brakowało mi spotkań z ludźmi, wymiany doświadczeń, burzy mózgów, pracy nad kolejnymi projektami, oderwania myśli od pieluch i karmienia. Zrobienia czegoś dla siebie. Przypomniałam sobie, że kocham swoją pracę, a po czasie zrozumiałam także, że nie ma w tym nic złego.
Wracając do pracy, zdecydowałam się wrócić na 7/8 etatu. Dodatkowo przysługiwała mi godzinna przerwa na karmienie. Szybko zdałam sobie sprawę, że w przeciągu 6 godzin, jestem w stanie wykonać znacznie więcej obowiązków, niż przed zajściem w ciążę, kiedy pracowałam na cały etat. Wspięłam się na wyżyny planowania i organizacji czasu. Znacznie ograniczyłam nieefektywne spotkania i poranne pogaduszki na kawie ze współpracownikami. Mając na uwadze, że mój mózg jeszcze nie działa na najwyższych obrotach – zaczęłam absolutnie wszystko zapisywać, tworzyć listy rzeczy do zrobienia, odhaczać, skrupulatnie uzupełniać w kalendarzu. I to był strzał w dziesiątkę. Czasem sama jestem zdumiona, jak patrzę na koniec dnia na listę rzeczy, które udało mi się zrealizować. I myślę sobie, że to prawda, że niemożliwe nie istnieje.
fot. istock.com
Macierzyństwo i przewartościowanie życiowych priorytetów sprawiło, że nabrałam dużej pewności siebie w forsowaniu swoich rozwiązań i pomysłów. Co więcej, poczułam, że jestem bardziej kreatywna, myślę nieszablonowo i naprawdę wierzę w to, że moje pomysły są dobre. Przestałam się bać i wyszłam z cienia. Zdałam sobie sprawę, że moje prawdziwe życie jest w domu. A praca, poza tym, że jest jednym ze źródeł dochodów mojej rodziny, to jest także czymś tylko dla mnie: abym mogła się rozwijać, realizować swoje cele, czerpać z tego satysfakcję.
Tak jak każda mama, miewam gorsze dni. Nie zawsze jest kolorowo, nie zawsze tryskam energią i kreatywnością. Są dni, kiedy po kilku nieprzespanych nocach, nie pamiętam jak się nazywam, powieki podpieram zapałkami i piję kawę z wiadra. Ale zdałam sobie sprawę, że nikt nie oczekuje ode mnie perfekcji. Wszyscy wokół rozumieją, wspierają i pomagają. I ja tez zrozumiałam, że perfekcjonizm to mój największy wróg. Czasami trzeba po prostu odpuścić.
Zobacz więcej: Muma Concept - rodzinny biznes okiem taty
Po powrocie z pracy jestem stęskniona do granic możliwości. Ten czas jest już tylko dla nas. Przytulamy się, bawimy, czytamy książeczki. Nie ma wymówek, choćbym nie wiem jak była zmęczona, to poświęcam 100% swojej uwagi mojemu dziecku. Mam wrażenie, że te chwile razem spędzamy pełniej, bardziej wartościowo. Zanim nie wróciłam do pracy, to nie doceniałam tak bardzo każdej, wspólnej sekundy.
Powrót do pracy po macierzyńskim uzmysłowił mi, jak bardzo praca jest mi potrzebna do zachowania komfortu psychicznego i równowagi życiowej. Dzięki temu czuję się lepszą wersją siebie. Wiem też, że jestem szczęściarą, bo moje dziecko kocha spędzać czas w żłobku i świetnie się odnalazło w nowej rzeczywistości. A niestety nie każdemu jest to dane. Jednak podejmując decyzje dotyczące powrotu do pracy, warto pamiętać, że najważniejsi jesteśmy my i nasza rodzina, a nie presja otoczenia, znajomych czy dalszej rodziny.
Drogie Super Mamy, a jakie są wasze doświadczenia związane z powrotem do pracy po urlopie macierzyńskim? Dowiedziałyście się o sobie czegoś ciekawego - dajcie nam koniecznie znać na [email protected]